poniedziałek, 30 grudnia 2013

Zaradne rozrywki dla ubogich

   Na regularność i jakość pojawiających się notatek destrukcyjny wpływ ma serial pewien, który Jeszcze Mąż ściągnął z torrentów. Ma do takowych hojny dostęp w efekcie swej zaradności w kwestiach piratowania.

   Jeżeli ubodzy materialnie nie chcą stać się również ubogimi duchem, ktoś w związku musi być zaradny.

   Kultura cholernie droga jest. I nikt nie duma nad tym, że elita finansowa niekoniecznie jest równoznaczna z duchową.

   A co ma wspólnego elitarność duchowa z popularnym serialem? Niekoniecznie dużo. Nawet jeżeli serial tak cholernie dobry jest ja ten.

   Do kwestii się jeszcze wróci. Niezaradna gwarantuje Wam to, przyszli Czytelnicy.

sobota, 28 grudnia 2013

Problem świąteczny...

    ... polega na tym, że to święto rodzinne.

    Grubszy problem, jeżeli aż za bardzo.

    Niezaradna ma rodzinę cholernie prorodzinną świątecznie. Spotkania przy świątecznym stole do picia sobie z dzióbków zmuszają jednostki serdecznie się niecierpiące. Wszystko to w imię chęci bycia  bardziej świątecznym od tego typa po drugiej stronie stołu.

    Doroczny koncert obłudy w olśniewającej odsłonie. Brrr...

    Niezaradna i Jeszcze Mąż rozpoczęli drogę ku wyzwoleniu. Dlatego to były dobre święta i Niezaradnej tu nie uświadczyliście, Czytelnicy, których nie ma.

   Mało treściwe? Taaa... Ale Was i tak tu nie ma.

piątek, 27 grudnia 2013

Tajemnica przetrwania biedy pogodnie...

   ... polega na tym, by jak się da cieszyć chwilą, to używać jej do oporu.

   Nie tracić czasu na bzdety, takie jak codzienne notatki na blogu, którego nikt nie czyta.

   Święta też są po to, by się nimi cieszyć.

   Amen.

wtorek, 24 grudnia 2013

Czasami się nie pisze...

   ... bo się ratuje małżeństwo, a to pochłania czas.

  Jeszcze Mąż. Szkoda byłoby go stracić. I nieekonomicznie





Zażalenia, że pikantnych szczegółów brak? Nikt tu ich nie obiecywał.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Jak się wychowuje dzieci biedoodporne, cz. 1

   Porada będzie.

   Daje się dzieciom robotę dla dorosłego. Najlepiej swą własną.

   Jak lukrowanie pierników dla Jeszcze Męża. Nie ma większej frajdy dla młodziaków niż bawić się prawdziwymi, nie podrabianymi gadżetami. Czeladka szczęśliwa, pierniki polukrowane alternatywnie, ozdabiane takoż. Ale szczęśliwy tatuś nie piśnie ni słóweczka, bo to przecież jego własne dzieci, takie małe, dla niego... Dla nieeeego...

   Taaaa... Są efekty uboczne.

 

Ale to nie jest porada, jak uniknąć roboty. To jest porada, jak uszczęśliwić dzieci bez wydawania kasy.

sobota, 21 grudnia 2013

Tttttaaaa...

   Kupić w miejsce rozwalonych i rozklapanych starych papci zamszowych piękniutkie glany by Kornecki.

   Zabulić z okazji promocji jedynie 150 zł!

   Wyłażąc z garażu wdepnąć prosto w dorodne psie gówno tym głębokim bieżnikiem.

   Cholerny niefart.

   Albo codzienność by Niezaradna.

piątek, 20 grudnia 2013

Wpis na rocznicę

     To już tydzień Niezaradna dzierga bloga, na rzecz którego nabyła chorobę trwającą tyle, co blog ów.

     Niezaradna ma doła, że nie czuje ducha świąt. Co prawda, odpuściła sobie oczekiwania utopijne o podnieceniu równym temu, które czuła mając lat pięć. Teraz upaja się podnieceniem Czeladki. I dołuje jednocześnie.

     Zgubione płyty z kolędami, chata bez akcentów, prezenty nieobecne i radości oczekiwania brak. W tej sytuacji Niezaradna rada jest, że na dziś przedszkole odwaliło robotę celebrowania i zorganizowało gwiazdkę. Niezaradna klasycznie kręciła kamerą Świrusa, klasycznie się poryczała, klasycznie miała ochotę biec i uratować Świrusa, gdy minę przybrał nietęgą. W tym czasie Jeszcze Mąż odrabiał tę samą robotę w sali obok, u Gburki. Twierdzi, że nie ryczał. Niezaradna powątpiewa.

     Choroba stwarza dobry pretekst, by zwalić na nią niemoc szykowania się do świąt. Prawda leży pewnie obok niezakupionych prezentów, bo nie ma za co. Obok roboty do odwalenia, bo jest i trzeba korzystać, skoro płacą.

     Co będzie robić Niezaradna w najbliższe wieczory?

     Pisać teksty dla Faktu. Spamować na forach. Pisać maile z życzeniami do klientów kupujących reklamy.

     Nie zarobi tyle, by starczyło na święta, ale zarobi coś.

     Nie poczuje ducha świąt.

     STOP! Czytelniku, którego nie ma. Niezaradna stawia sobie na najbliższe dni zadanie: ducha świąt złapać za włosy na karku i nie puścić. Przywlec do Czeladki i solidnie nim potrząsnąć, by młodzi poczuli się tak, jak się trzeba czuć, gdy ma się kilka lat i nadchodzą święta. Potem Niezaradna zrobi sobie dwa wolne wieczory. Pal licho zarobione dziesięć złotych, które umknie.

    Niezaradna jest freelancerką. Tacy podobno rządzą swym czasem pracy. Święta trzeba przeżyć.

    Trzeba...




Z zaskoczenia inaczej

    No bo Niezaradną Jeszcze Mąż nie lada zaskoczył. Proponując jej ni z gruszki ni z pietruszki, by założyła bloga promującego produkty. Tymczasem Niezaradna już to poczyniła i nie wie, co z tym fantem zrobić teraz: odczyniać?

    Bo ten blog ma promować. Rzeczy i sposoby. Jak biedę przeżyć z fantazją i niepostrzeżenie tak bardziej jakoś - o tym ma być to blog.

    Bo Niezaradnej i Jeszcze mężowi udaje się czasem zamydlić oczy ludziom.

    I Dwójce też. Nie żeby Dwójka nie wiedziała, że mamusia i tatuś cienko przędą. Przecież Gburka zawsze wie, że ważne, żeby było tanio kupione i każdy grosik wypatrzony na chodniku niesie staruszkom swym, bo wie, że mają za mało. Niezaradna nigdy nie kłamie dzieciom swym, zatem i o biedzie ściemy nie ma.

    Ale Czeladka jej nie odczuwa, bo to biedoodporny chów. Jak się chowa biedoodporne dzieci? Też będzie w tym blogu powiedziane.

    Dziś Gburka rozmawiała z matką swą w duchu bliskiego tematu, to przytoczone zostanie z grubsza, co padło.

    G: A Ty czemu jesz inny makaron?
    N: Bo jest już stary, za długo by w lodówce leżał, nie można zmarnować.
    G: A czemu nie marnujemy jedzenia?
    N: Bo wiesz, na świecie są ludzie, którzy go nie mają... (tu pada gadka wychowawcza)
    G: Tak jak Pasibrzuch. On też nie ma jedzenia i jest głodny.
    N: Nnnnoo... tak jak Pasibrzuch   (sami se zinterpretujcie to wydukane na początku nnnnnoo)
    G: Ale u nas nie ma Pasibrzuchów...
    N:..........
    G: Jakby do nas przyszedł Pasibrzuch, to ja bym się z nim podzieliła jedzeniem.

   Czytelniku. Tak, Gburka podzieliłaby się, bo wrażliwy z niej ludek. A już z dziką ochotą podzieliłaby się tym, czego nie lubi.
 
    Gburka nie wie, że nie musi robić tego, co jej ojciec czyni zawodowo. Jeszcze Mąż dzieli państwa pieniądze. Dla pasibrzuchów właśnie. Jest ich bez liku i funkcjonują jako biedni.

   

Niezaradna i Jeszcze Mąż należą do grupy naiwniaków. Dlatego nikt ich biednymi nie nazwie. 

              

czwartek, 19 grudnia 2013

Niezaradna szaleje świątecznie

    Klasyka gatunku - pierniczkowa epopeja ciąg dalszy. Bo wczoraj Niezaradna gniotła ciasto. Dziś zniosła je z balkonu i zapędziła rodzinę do masowej celebracji klimatu świąt. Młodocianym znudziło się prędko, Jeszcze Mąż wytrwał na posterunku do końca.

     Optymistyczna wiadomość: Gburce i Niezaradnej wersja mogąca być zwaną saute bardziej smakuje, co daje szansę na oszczędności czasu, lukru i posypek. Wiadomość tonująca optymistyczną: Jeszcze Mąż woli lukrowane, a on i tak zjada najwięcej. Wraz ze Świrusem, który pozostaje neutralny i zeżre wszystko, jak leci.
 
     Można to jednak nadrobić oszczędnościami na obiedzie i tu Niezaradna szaleje z hojnością sprzedawania patentów na oszczędzanie.

    Przepis na bida-pulpety dla Was, Czytelnicy, którzy nastaniecie:

    - bierzecie przeciętną ilość mięsa - jak to zwykle na pulpety.

    - bierzecie to, czego wcześniej rodzina nie chciała zjeść. W przypadku Niezaradnej zawsze na podorędziu znajdzie się zupa warzywna, cholernie zdrowa.. Po walecznym oczekiwaniu na lepsze dni w surowym klimacie zamrażarki - jest jak znalazł dla mięsa mielonego.

    - dla zagęszczenia jaglanka, która podobnie jak warzywna, jak zdrowa i tak samo jest daniem na czarnej liście. Po dodaniu do paćki mięsno-warzywnej, zapodaniu gignatycznej ilości majeranku, jakimś tam soleniu i pieprzeniu, jaglanka staje się całkiem niewyczuwalna.
   
    - na finał tryumfalne obtaczanie w bułce i w zależności od potrzeb - na patelnię na tłuszcz lub do wody na gotowanie w sosie własnym, z którego robi się potem koperkowy.

    Niezaradna gwarantuje masę pulpetów w finale, przemycone zdrowe składniki i wzdęcie. Zdrowe warzywa tak lubią, taka ich mać.

 

środa, 18 grudnia 2013

Ekonomicznie i nieekonomicznie przed Świętami

    Nieekonomicznie jest częściej. Jak Niezaradna robiła dziś ciasto na pierniki, to ugniotła całkiem sporo kasy, którą pochłoną zapewne w głównej mierze Jeszcze Mąż i Świrus. Jak ugniatała kasę wydaną na składniki, to nie zarabiała. Jak potem była padnięta, to też nie.

    O ekonomię zadbał szef Niezaradnej, nie przelewając jej kasy. Co nieprzelane, to niewydane. Chwała szefowi zatem za troskę o oszczędności w trudnym okresie przedświątecznym, gdy wszystko krzyczy kup mnie! 

    Rada dla tych, którzy mają kasę na koncie i boją się, że wydadzą za dużo w amoku przedświątecznym: dajcie upust nabrzmiałej potrzebie nabywania nurzając się w lekturze książki  "Wszystko dla pań" Emila Zoli.

    Niezaradnej bardzo pomagało, gdy jeszcze miała kasę na koncie. Czemu? O tym będzie później. A może nie. Póki co, zdobywajcie lekturę. Niezaradna wybrała Wam ekonomiczną pozycję: na pewno będzie w bibliotece. Wypożyczycie, zrozumiecie.

 

wtorek, 17 grudnia 2013

Czemu Niezaradna po nocach pisze...

      Niezaradna będąc bezrobotną nie pozostaje bezczynną, albowiem za wszelką cenę stara się być Tak Zaradna Jak Się Da. Średnio jej wychodzi, ale miejcie wyrozumiałość, Czytelnicy przyszli. Przez ładnych naście latek odciskała tyłek na stołku, cóż, że w deficytowej firmie. Tam robiła swoje, nie dumała za wiele nad kwestią przyszłości. Niezaradna od zawsze bowiem żyje z dnia na dzień, by się nie udupiać.

      Woli określać oficjalnie, że hołduje Horacemu.

      W ramach chwytania chwili zatem, Niezaradna łapie co się da, by zarobić. Nie na waciki. Jak jest bieda, nie traci się kasy na waciki. Kupuje się mikrofibrę albo inny kawałek szmatki do czyszczenia gęby i się pierze po użyciu w mydle, mydlonym na potrzebę umycia się. W wersji na bogato to się zwie, że się ma ekopodejście i świadomość. I się mydła używa aleppo albo marsyla. W wersji dla biedaków to jest po prostu oszczędność kasy i mydła używa się takiego, jakie było najtańsze w markecie. Jak się tanio dostanie takie:


można sobie zrobić dobrze, że się jest ekologicznym, nie tylko biedakiem. Niezaradna właśnie snobizuje na ekologiczną. Mikrofibrę kupuje się, gdzie się da. Nawet najbardziej zdesperowanym na oszczędność Niezaradna nie zaleca kupowania do gęby niegębowej mikrofibry. Ostry piling codzienny będzie na dłuższą metę nieekonomiczny.

       Ustalone zostało zatem, że nie na waciki zarabia Niezaradna, choć jej zarobki na to właśnie by się mogły kwalifikować. I to na dziś, Czytelnicy, starczy. Na co biedak kasę ma wydawać, omówi się w innych odcinkach.

        A co robi Niezaradna? O tym też napisze się w następnych odcinkach tej pasjonującej w założeniu sagi. Na dziś niech wystarczy Wam jedna naprawdę dobra rada Niezaradnej: oszczędzajcie na wacikach.

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Niezaradna głosu nie ma...

     ... i to w sensie dosłownym. Stało się. Ten blog musi być skazany na sukces, został bowiem okupiony ofiarą z ciała u swego zarania. Chciało się siedzieć w entuzjazmie twórczym bez kołdry po nocy? Chciało.

    Dziwi się teraz, ze się zaniemówiło, gorączką zapłonęło i inne takie? Nie dziwi. Pech tylko w tym, że Niezaradnej zostało wybaczone ileś tam potencjalnych win, Jeszcze Mąż przemówił ludzkim głosem, wycisnął z oczu łzy i przypieczętowano seksem zgodę. Przed przybyciem Gorącej Pary Znajomych.

    W tak sprzyjających okolicznościach pechem jest nielichym stracić szansę na rozmowę, miłą po prawie trzech dniach milczenia.

     Niezaradna zatem milczy sobie dalej. Tym razem mniej nabrzmiałym w treści milczeniem.

     Przepis dla biednych na to, jak odzyskać głos: płukanka gardła wodą z solą. Vel wodą z wodą utlenioną. Proporcje? Woda z solą - soli dużo jak jasna cholera. Woda z wodą utlenioną? Zaradna nie pamięta, zatem ostrożnie.

      Nieprecyzyjnie? Czytelniku, unieś wzrok ku górze strony. Jesteś na blogu Niezaradnej, uzmysłów to sobie. Po resztę wskazówek idź do Google albo do różnych Zaradnych, znajdziesz ich w sieci moc. A poza tym - do jasnej cholery - Ciebie tu jeszcze nie ma. Niezaradna może pleść duby smalone, bo Ty i tak odkrywając ten blog nie dotrzesz do pierwszych zapisków.

     A być muszą. Regularne. No to są.

sobota, 14 grudnia 2013

Sobota, wpis 2 - pomysłów na lepszy tytuł brak, czasu na myślenie też

     Niezaradna, z racji rozentuzjazmowania założeniem blogu o ubóstwie, siedziała wczoraj, do godzin porannych nad kompem. Nie wzięła go do łóżka i zmarzła, I tak kiełkujące w gardle leciutko zaziębienie, dziś rozbuchało się na dobre. I tu pierwsza porada Niezaradnej dla przyszłych Czytelników: tak nie róbcie!

     Na lekach za cholerę się nie da oszczędzić. Zwłaszcza, jak się alergicznie reaguje na zapach czosnku i niechętnie na cebulę. Na dobitkę Niezaradna spodziewa się dziś gości i nie odrobi strat freelancerką. Goście są wyczekiwani, lubiani i można by podejrzewać Niezaradną o rozentuzjazmowanie. Można by.

    Ale Wy tego nie róbcie, Czytelnicy przyszli tego bloga. Goście są świeżo zakochaną parą, z temperaturą uczuć oscylującą w purpurowych rejonach termometru. A Niezaradna i Jeszcze Mąż nie gadają ze sobą od dwóch dni i nic nie wskazuje, by ten stan miał się zmienić do późnego popołudnia, gdy zjawią się goście.

   Taaa... Taki jest punkt wyjścia, czas startu tego bloga. I to pierwsza wskazówka, czemu Mąż to Jeszcze Mąż.

   Tak, będą kolejne. Ale nie teraz.Teraz Niezaradna zabiera się za odgruzowywanie chaty, podczas, gdy Jeszcze Mąż wyprowadza na bury spacer Gburkę i Świrka. Pójdą na urodzinowe frytki do taniego baru. Niezaradna jest zbędna. Kłopotliwa cisza w pustym barze byłaby jeszcze cichsza, nie zagłuszyłyby jej nawet ćwierkania Dwójki.

    Muzyka do sprzątania od Kobiety z Mocą, Kate - komplet płyt zakupiony w zamierzchłych czasach Względnej Stabilizacji.



Tytułem wstępu

        Tu będzie się pisać prostymi słowy, bez ozdobników, bajerów. I nie liczcie na ładne fotki.

        To będzie dziennik ze stanu biedy. A jak jest bieda nie ma kasy na dobry aparat, cykanie dwudziestu fotek, by uchwycić dobre światło i zabawę w fotek obrabianie. Jak jest bieda, to się kombinuje, jak forsę gdzieś zarobić.

     Notki zatem będą proste, szybkie i konkretne. Bo nie ma czasu, by go tracić, czas to pieniądz. Zero finezji. To poradnik dla biedaków, za darmochę, zatem nie narzekajcie, tylko korzystajcie. Autorka podzieli się swymi sposobami na to, jak biedę przetrwać. Ale nie liczcie na wiele. W przeciwieństwie do wielu zaradnych w sieci pisze do Was Niezaradna. 

       Parę słów o bohaterach dramatu

       - Niezaradna - Wiek: jeszcze taki, by snuć sobie po głowie złudzenia, już nie taki, by wierzyć, że się spełnią. Stan: jeszcze mężatka, na zawsze matka. Status: bezrobotna, z dumą zwie się freelanserką, licząc, ze się ktoś nabierze na entuzjazm wobec powyższego.

      - Jeszcze Mąż - Wiek: bezlitośnie atrakcyjny, nielitościwie krytyczny dla pokładów rozsądku. Stan: o tym się szerzej napisze później. Status: pracownik budżetówki, łapiący co się da jeszcze.

       - Gburka - lat prawie 5
  
       - Świrek - lat dokładnie 3

       
     Ciąg dalszy nastąpi na 100%. Na finał biedy się nie zanosi. Wiele przed Wami. 

     Prosto. Szybko. Konkretnie.  

     Do szybkiego, drodzy przyszli Czytelnicy.