sobota, 14 grudnia 2013

Sobota, wpis 2 - pomysłów na lepszy tytuł brak, czasu na myślenie też

     Niezaradna, z racji rozentuzjazmowania założeniem blogu o ubóstwie, siedziała wczoraj, do godzin porannych nad kompem. Nie wzięła go do łóżka i zmarzła, I tak kiełkujące w gardle leciutko zaziębienie, dziś rozbuchało się na dobre. I tu pierwsza porada Niezaradnej dla przyszłych Czytelników: tak nie róbcie!

     Na lekach za cholerę się nie da oszczędzić. Zwłaszcza, jak się alergicznie reaguje na zapach czosnku i niechętnie na cebulę. Na dobitkę Niezaradna spodziewa się dziś gości i nie odrobi strat freelancerką. Goście są wyczekiwani, lubiani i można by podejrzewać Niezaradną o rozentuzjazmowanie. Można by.

    Ale Wy tego nie róbcie, Czytelnicy przyszli tego bloga. Goście są świeżo zakochaną parą, z temperaturą uczuć oscylującą w purpurowych rejonach termometru. A Niezaradna i Jeszcze Mąż nie gadają ze sobą od dwóch dni i nic nie wskazuje, by ten stan miał się zmienić do późnego popołudnia, gdy zjawią się goście.

   Taaa... Taki jest punkt wyjścia, czas startu tego bloga. I to pierwsza wskazówka, czemu Mąż to Jeszcze Mąż.

   Tak, będą kolejne. Ale nie teraz.Teraz Niezaradna zabiera się za odgruzowywanie chaty, podczas, gdy Jeszcze Mąż wyprowadza na bury spacer Gburkę i Świrka. Pójdą na urodzinowe frytki do taniego baru. Niezaradna jest zbędna. Kłopotliwa cisza w pustym barze byłaby jeszcze cichsza, nie zagłuszyłyby jej nawet ćwierkania Dwójki.

    Muzyka do sprzątania od Kobiety z Mocą, Kate - komplet płyt zakupiony w zamierzchłych czasach Względnej Stabilizacji.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz