poniedziałek, 16 grudnia 2013

Niezaradna głosu nie ma...

     ... i to w sensie dosłownym. Stało się. Ten blog musi być skazany na sukces, został bowiem okupiony ofiarą z ciała u swego zarania. Chciało się siedzieć w entuzjazmie twórczym bez kołdry po nocy? Chciało.

    Dziwi się teraz, ze się zaniemówiło, gorączką zapłonęło i inne takie? Nie dziwi. Pech tylko w tym, że Niezaradnej zostało wybaczone ileś tam potencjalnych win, Jeszcze Mąż przemówił ludzkim głosem, wycisnął z oczu łzy i przypieczętowano seksem zgodę. Przed przybyciem Gorącej Pary Znajomych.

    W tak sprzyjających okolicznościach pechem jest nielichym stracić szansę na rozmowę, miłą po prawie trzech dniach milczenia.

     Niezaradna zatem milczy sobie dalej. Tym razem mniej nabrzmiałym w treści milczeniem.

     Przepis dla biednych na to, jak odzyskać głos: płukanka gardła wodą z solą. Vel wodą z wodą utlenioną. Proporcje? Woda z solą - soli dużo jak jasna cholera. Woda z wodą utlenioną? Zaradna nie pamięta, zatem ostrożnie.

      Nieprecyzyjnie? Czytelniku, unieś wzrok ku górze strony. Jesteś na blogu Niezaradnej, uzmysłów to sobie. Po resztę wskazówek idź do Google albo do różnych Zaradnych, znajdziesz ich w sieci moc. A poza tym - do jasnej cholery - Ciebie tu jeszcze nie ma. Niezaradna może pleść duby smalone, bo Ty i tak odkrywając ten blog nie dotrzesz do pierwszych zapisków.

     A być muszą. Regularne. No to są.

4 komentarze:

  1. Tego "niedotarcia" do pierwszych zapisków pewna bym nie była :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziw i szacun dla siostry z archeo! Nawet ja docieram to zmuszona wyższą koniecznością.

      Usuń
  2. ha, ja też! :D wykopywuję/ wykopywam/ wykopłam/ czy jakoś tak

    OdpowiedzUsuń
  3. Archeologia z wiekiem staje się ulubionym zajęciem. :)

    OdpowiedzUsuń