wtorek, 11 lutego 2014

Czas prezentów i co z tym zrobić

   Przychodzi czas, gdy człowiek ma, kurwa, dość. I rzyga kolejnym entuzjastycznym wątkiem dotyczącym zalegających w jego szafie szmat. Zwłaszcza, gdy czyni się zadość tylko poczuciu obowiązku, wbrew zdrowemu rozsądkowi, który zgrzyta do ucha: weź się nie kompromituj, nikt nie weźmie tych szmat. I nie zarobisz 50 złotych, które tak bardzo Ci potrzebne, by coś kupić na walentynki Jeszcze Mężowi.

   Że walentynki to kiczowate gówno i tylko debil daje się wkręcić w jakieś obchody ku czci patrona od epileptyków? No, jasne, jasne. Kiczowate gówno. Ale najbliższy wyjazd na Malediwy oddala się w bliżej nieokreśloną przyszłość. I nie jest to wina tej drugiej strony, a Twoja, bezrobotny małżonku robotnego partnera swego. Kup chociaż więc tę biografię Slayera zauważoną dziś na półce w empiku. Albo upiecz babkę. Albo wytarmoś ten przyciasny strój pielęgniarki. Zrób coś, byś poczuł, że Ty też możesz dawać, spłukany sprzedawco szmat.

    Przychodzi czas, gdy człowiek ma, kurwa, dość. I zamiast sprzedać niesamowicie ekskluzywny gadżet niemowlęcy, który wpadł mu w ręce, darowuje go w przypływie irracjonalnej hojności deficytowej chrześniaczce. Zgrzytając zębami na myśl, że jej rodzice i tak się na ekskluzywności nie poznają. Niech mają jednak. Nieprędko będzie cię przecież stać na prezent, a już na pewno nie na taki.

    Przychodzi czas prezentów. Czytelnicy. Każdy z Was, kto ma choćby odrobinę oleju w głowie, bierze w takim wypadku krewnych, znajomych i inne ciotki za fraki, sadza i mówi: koniec kasy. Dajcie nam spokój z prezentami, bo my wam nic nie kupimy.

    Jeżeli macie rozumnych krewnych i znajomych - uszanują to i poczujcie wyzwolenie. Jeżeli macie opornych krewnych i znajomych, nie uszanują. Na gwiazdki, imieniny i gdzie się da i popadnie, będą Was zasypywać swymi darami, przekonani, że robią Wam przyjemność. Gówno prawda. Robią sobie dobrze.

   Co z tym robić?

   A niech sobie robią. Czytelnicy. Jeżeli biedujecie, to już dotarło do Was, że to naprawdę dalekie od godności jest. Bywa, że trzeba prosić i płaszczyć się, o czym wczoraj była mowa. Trzeba też nauczyć się przyjmować i wyprać się z poczucia dyskomfortu wobec niemożności wyrównania rachunków. Chcą Wam dawać? Niech dają.

   Niezaradna nauczyła się racjonalnej gospodarki darami tych, co nie chcą przestać obdarowywać. Rozliczne puchary przechodnie, takie jak ekskluzywne mydełka czy oleje do kąpieli, których Niezaradnej się nie skąpi, przechodzą płynnie jako prezenty do tych, którzy nie znają pierwotnych darczyńców. Totalnie chybione prezenty, jak otrzymany w zeszłym tygodniu od obrzydliwie nadzianej przyjaciółki sweterek, zaraz powędruje na allegro, bo przecież trzeba kupić tego Slayera.

   Bo w całym tym przyjmowaniu bez godności, by nie popaść bez reszty w pogardę do samego siebie - trzymać się trzeba jednej zasady: od czasu do czasu Wy komuś coś dajcie. Ekskluzywny gadżet chrześniaczce, gdy nadarzy się okazja. Albo biografię Slayera komuś, kto Was utrzymuje.

   Skąd na to wziąć? A, wysyłacie w świat chybiony sweterek:




 Tworzycie entuzjastyczny wątek albo aukcję na allegro. I - tak, tak - rzygacie tym.

 Nikt przecież nie będzie Wam tu wciskał kitu, że bieda jest fajna.


Na szczęście you tube za friko. Malowniczo i tajemniczo możecie sobie podumać, że Wy to nie Wy.










 

2 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że uda Ci się kupić tę biografię dla męża. Obdarowanie ukochanej osoby niesamowicie poprawia nastrój obdarowującego. A Tobie taka poprawa nastroju na pewno się przyda. Miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Obawiam się, że życzenia poprawy nastroju mogą się tu pojawiać bardzo często ;).

    Ale spoko. Bieda jest ponura, zimna i zła, ale jakoś trwam. Choć wątkiem szmatowym kolejnym nikt się nie zainteresował... No, nic. Dziś natarcie na allegro,

    I żmudna praca. Czyli jak ogół śmiertelników na tym padole ;).

    OdpowiedzUsuń