Niezaradna pozwoliła sobie wczoraj. Dziś oczekiwała konsekwencji. A że się nie doczekała, może uznać, że chyba ma prawo do paru wskazówek. Zwłaszcza, że to nie pierwsze tego typu szaleństwo w jej życiu.
Oto przepis na to, kiedy możecie zaszaleć, drodzy Adresaci tego dziennika. Przewiduje się cykl, ale spokojnie z tym.
Szaleństwo na dziś: walnięcie szefostwu najbardziej brutalnych prawd, naprostowanie relacji i sfinalizowanie wszystkiego wnioskiem - wcale nie musimy się lubić, zatem przestańmy udawać, że tak jest. I tak, możesz mnie wywalić.
Kiedy Wasz szef (jeżeli jeszcze/już go posiadacie) doprowadza Was do stanu największego wkurwienia? Tu wstawiacie sobie, co chcecie.
Dla Niezaradnej jest to wdreptanie w pantofelkach do jej prywatności. Narzucanie sympatii i sposobów na życie. Oraz na karmienie dzieci. Zabawa w psiapsółkę, z którą nadaje się półtorej godziny przez telefon (pewnie nikt nie pamięta, ale Niezaradna naprawdę nie lubi gadać przez telefon).
Ok, można to wszystko przeżyć. Można robić dobrą minę do złej gry. Nawet, gdy już non stop źle gra.
Pytanie: za ile można? Bo na pewno nie za 300 zł na miesiąc. Albo mniej. Albo wcale. No bo przecież prestiż. Misja. Zaszczyt dla mieszkanki Dziury. I misja. I zaszczyt. I prestiż. I inne takie gówna.
Jak się okazuje, pozornie pechowa wtopa może wieść ku wielkiemu wyzwoleniu. Na przykład źle wysłany mail. Może wieść.
Jeżeli macie ochotę wreszcie rzucić szefostwu nagą prawdą w jego znienawidzone ślepia, możecie sobie na to pozwolić gdy:
- potencjalna utrata pracy Was nie wzrusza
- macie pewność, że pracy nie utracicie, bo tak dobrzy w niej jesteście
- potencjalna utrata pracy Was nie wzrusza
- potencjalna utrata pracy Was nie wzrusza
- potencjalna utrata pracy Was nie wzrusza
Zatem kierujcie się raczej punktami pozostałymi.
Jeżeli pracę utracicie - sorry, taki mamy klimat, znacie go.
Jeżeli pracy nie utracicie - czeka Was Wielka Wygrana. A wtedy rozkoszom, szaleństwom i rozbuchaniu nie ma końca.
Albo szef Was zaczyna szanować. I daje podwyżkę.
Albo się bać. I daje podwyżkę.
Albo - jak w przypadku Niezaradnej - pisze jedynie lodowate, służbowe maile, wcale nie ukrywając, że Niezaradnej serdecznie nie znosi.
Podwyżka? To dziennik ze stanu biedy jest, Czytelnicy. Nie mydlenie oczu.
Jak jutro wyczytacie, że Niezaradna straciła jednak pracę zaszczytną, prestiżową i misyjną, zyskacie pewność absolutną.
Rozkosz walnięcia w ślepia temu, kto Was dyma, wszystkiego, co o nim myślicie, jest warta wielu poświęceń.
jest też taka opcja. http://www.youtube.com/watch?v=7usKvQ2Os4E&feature=kp
OdpowiedzUsuńKto się stawia, ten ma z tego
UsuńMimo wszystko jakiś zysk,
A kto słucha i ulega,
Ten najpierwszy bierze w pysk...
Ha! Młynarski i jego odpowiednie dać rzeczy słowo - przednie, OW! Dzięki :).