poniedziałek, 13 stycznia 2014

Niedziela pod sklapniętym chujem...

    I nie bójmy się mocnego słowa. Za mocne? Pieprzyć, Niezaradna sama wie, co czuje w związku z tym, że:

- Świr znów zaczął kaszleć dramatycznie i chrypieć, idzie choroba. Gburka posmarkuje jej w takt.
- Niezaradna, jak najbardziej, popiera WOŚP i nie musiała do tego widzieć swych dzieci w inkubatorze z serduszkiem. Starczyło, jak badali im słuch przesiewowo po narodzinach, a w zasadzie to i wcześniej nie była przeciw. A mimo to musiała mocno się wahać, czy ma co dać w łapska Dwójki, by mogli zostać zaserdeuszkowani.
- Odbyła godzinną rozmowę telefoniczną z pewną znajomą z Niereala. Po pierwsze, rozmawiać przez telefon nie cierpi. W kontakcie telefonicznym z tą znajomą już wcześniej odkryła, że pokrewnymi duszami są tylko w Nierealu. I że znajoma lubi gadać non stop. I że to nudna osoba jest. A powieść rzeka znajomej z minionego dziś traktowała o guzach tarczycy. Niezaradna jest niezaimpregnowana na szczegóły z wnętrz organizmu i prawie zemdlała. Nudziła się setnie, ucho jej płonęło i traciła czas. Wie, że znajoma ją lubi, w Nierealu Niezaradna też ją lubi. Jeszcze będą telefony, jeszcze będą. Niezaradna nie lubi palić mostów i nie rzuci: nudzisz mnie, cześć. Cholera no.
- Odbyła za to znikomą ilość rozmów z Jeszcze Mężem. Poprzedniego wieczoru jej podpadł, a okoliczności i tak sprzyjały separacji z powodów nienacechowanych emocjonalnie. Dziś w większości go nie było, bo bawił się w tanie zabawy, które kochają duże dzieci. Niezaradna sprzeda tu kiedyś jakieś patenty na takie zabawy. Jak wrócił, znów się spięli. Potem Niezaradna miała zajęcie. Jeszcze Mąż miał zajęcie. Wieczór spędzili obok siebie, bez siebie. W pewnym momencie korespondowali na fejsie nawet. Przyjaźnie, przyjaźnie. Siedząc w odległości 5 cm od siebie.
- Tanie paluszki rybne nie są dobre. Są ohydne. Całkiem drogie kopytka z Biedronki nie są dobre. Niezaradna nie zdążyła obiadu zrobić inaczej, ten jawić się miał luksusowo. Surówka była bez zarzutu, poza chemią w warzywach. Kopytka były paskudne. Po tanich paluszkach rybnych Niezaradna długo ścierała posmak oleju piernikami. A w piekarniku, w którym piekły się paluszki, zwędziła się jakaś chusteczka higieniczna, która tak JAKOŚ zabłądziła. Syf, niesmak, radość, że dwójka tym razem nie chciała paluszków rybnych. Cena za niedzielę wyemancypowaną i wolną od obiadu u rodziców Niezaradnej lub Jeszcze Męża.
- Zajęć rozrywkowych nie odnotowano. Wszystko wypełniło wklepywanie tysiąca opisów portek dresowych, kurtek rozmiar 92, bluzek, sweterków. Wszystko dla przyciągnięcia klienta. Praca wielogodzinna z dwóch dni weekendowych. Niezaradnej nie stać na spakowanie zbyt małych ciuszków w wory i wydanie do MOPS-u, domu dziecka, dla ofiar katastrof. Niezaradnej jest potrzebna ta... stówa? Chyba zbyt optymistycznie...

Do budzenia rannego 5 godzin, 1 minuta. Świr kaszle. Ale to jeszcze tylko kaszel nocny, jeszcze tylko tyle.
Niezaradna idzie się myć. Spędzi w łazience pół godziny nad książką, bo nie będzie się mogła oderwać.

Prześpi około 4 godzin. Weekend minął.

2 komentarze:

  1. Glowa do gory :) jutro bedzie lepiej! Do sprzedazy ciuszkow polecam szafka.pl kiedys tam sprzedawalam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Poniedziałek zaczął się całkiem optymistycznie. Ale nie zapeszajmy, nie zapeszajmy... Oczywiście racjonalna jestem, ale zabobonna troszeczkę też. Dużo pracy, mało snu. Oby nie klapnąć w klawiaturę, kocham tego laptopa.

    Dzięki za linka, jak mnie zawiedzie stała baza, wpadnę tam z całym sezamem szmat :).

    OdpowiedzUsuń