Słowo "seks" w tytule i nabijacie rekord wejść na stronę? Czytelnicy niewyżyci. To nie erotyka będzie. Nie pikanteria. Chyba że na tyle, na ile zebrało się pieprzu na w pewnej porcji mięsa mielonego. Która tak w zasadzie została przez Niezaradną przesolona.
Niezaradna robi swoje bida-pulpety. Już wiecie. Ekonomiczne, ale cholernie upierdliwe w przygotowaniu. Niezaradna nie cierpi się babrać w mięsie.
Jeżeli po ugryzieniu pierwszego kęsa ugotowanego upierdliwstwa Niezaradna rzuca się w kierunku dzbanka z wodą i chłepcze, to znaczy. że naprawdę spieprzyła cholernie dużą ilość bida-pulpetów. I teraz krew ją zalewa, bo: robota. kasa, zdrowe miało być i w ogóle.
Cóż robić, cóż robić. Niezaradna siada do kompa, pyta Wyroczni. Wyrocznia głosem znajomej z Niereala mówi jej: weź to przerób na spaghetti! Geniusz, geniusz nie znajoma. Niezaradna dzieli pulpety na zaś, na teraz. Zamrażarka połyka te na zaś. Te na teraz Niezaradna zwala na patelnię, rozmiażdża, dużo, dużo koncentratu. Dużo, dużo ziół. Tworzy, makaron gotuje. Spaghetti jak ta lala, rodzina się obżera. Jeszcze Mąż marudzi, że czuje jaglankę, ale czuje ją, bo wie, że jest. Saga spaghetti trwa dwa dni. Ku zadowoleniu Dwójki, co lubi, Jeszcze Męża, co lubi i Niezaradnej, która nie cierpi wymyślać obiadów, a nad tworzeniem też się nie unosi.
Trzeci dzień. Jeszcze garnczek Spaghetti a la Niezaradna się uchował. Za mało, by się najeść, za dużo, by wywalić. Każda ilość żarcia u Niezaradnej to za dużo by wywalić. Cóż robić, cóż robić. Niezaradna ciągle ma na koncie swe 20 złotych, mowy nie ma o kupowaniu nowego żarcia. Rekonesans w kuchni: ziemniaki - są. Mąka? Nie ma, cholera, mąki nie ma. Jest, ale wydziwaczona. Niezaradna chleb piecze, wielkopański nawyk taki. Razowej resztka. Szybka narada z wyrocznią. Można? Ok, można. Będzie zdrowo i tanio, bo z resztek. I tak jak lubi rodzina. Ekstra.
Niezaradna klnie cicho zdzierając naskórek tarką i kombinuje w głowie, że się przepis ubarwi. Pietruszka? Nuuuda. Sól ziołowa. Pieprz ziołowy. Tradycyjne też. Dużo, dużo pieprzu ziołowego, Niezaradnej ulubiona przyprawa. Dosypując kolejną porcję pieprzu ziołowego, Niezaradna odkrywa, że nie pieprz to a imbir. Sporo go już z plackach z mąką razową. No to wali jeszcze pieprzu ziołowego też. Niech pokryje ten imbir.
Placki są dziwne. Niezaradna działa błyskawicznie: smaży, sama wszystkim nakłada, hojnie smaruje sosem Spaghetti a la Niezaradna. Rodzina je rozanielona, Jeszcze Mąż przeżywa uniesienie, Gburka i Świrus pobijają własne rekordy obżarstwa i idą spać bez kolacji, bo nie ma gdzie jej wepchnąć.
Sukces. Nikt nie wyczuł imbiru.
Czytelnicy. Możecie to zrobić prościej. Darować sobie fazę pulpetów. Od razu walnąć na patelnię trochę mięsa, jaglanki więcej, resztę zupy warzywnej. Smażyć, obficie przyprawiając. Walnąć na wszystko koncentrat. Zioła, dużo. Pierwsze dwa dni spożywać z makaronem, kolejne z plackami z resztek. Możecie nie dodawać imbiru.
Zdrowo, tanio, smacznie. Gigantyczna porcja żarcia. Wydajecie tylko na przyprawy. Dużo przypraw. Żeby za dużo nie wydać, kupujecie w hurtowni rzeźniczej.
Improwizacji duże porcje w czasie ubóstwa zaleca się.
Możecie odpocząć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz