- Bank nie autoryzuje pani karty... - kasjerka była bardzo miła, uśmiechała się z daleka. To fajny sklep, dobry sklep, jedyna mąka żytnia w mieście to tu, jeszcze na dodatek tania ta mąka... - Nie mogę wykonać tej transakcji.
- Ojej... Przepraszam najmocniej, wzięłam nie tę kartę... - taaa, jakby istniała jakaś inna. Jest tylko ta jedna, to jedno konto, na którym zostało 18 złotych. No bo jakby mogło być inaczej, Niezaradna zahaczyła już o aptekę, Świr dziś zagorączkował, trzeba znów... - Przepraszam. Zapłacę osobno za część gotówką, za resztę kartą. W portfelu 30 złotych podebrane od Jeszcze Męża.
- To ile mam naliczyć na kartę? - pani ciągle jest miła, tu kupują nadziani klienci, tacy sobie mogą pozwolić na roztargnienia i inne fanaberie. To Dziura, jak gdzieś jeszcze zachował się przyczółek dla nadzianych, trzeba ich tu przyciągać.
- Dwadzieścia złotych... - 20 zł? Jakie 20 zł, kretynko?! Masz 18, masz tylko 18! No tak, ale jeszcze o tym nie wiesz. Wolno liczysz, nie?
- Bank nadal nie autoryzuje karty - pani jest ciągle grzeczna, ale chyba już znużona. Tu jest mały ruch, w tym sklepie. Muszą znosić nawet najdurniejszych klientów, by nie paść. Zatem pani znosi. Również kolejną kwestię:
- Ojej,,, to ja będę musiała coś wycofać, przepraszam bardzo... Bo mam tylko trzydzieści złotych w portfelu, a pomyliłam kartę... - taaaa... Kasjerka swoje wie. Ale jest miła, miła.
Żegnamy: dżemy (były okazyjnie...), ziarna słonecznika (do chleba miały być...) i... uff... wszystko. Niezaradna miała choć tyle rozumu, by nie brać dużo, bo uświadamiała sobie, że ma mało.
Forsy, forsy, forsy!!! Nie ma forsy, świat to zobaczył. Niezaradna wystawia wreszcie Lagerfelda pod młotek. Za bezcen, za tycią część wartości. Lepszy wróbel w garści niż tysiąc złotych na widoku. Może zajrzeli tu jacyś Czytelnicy nadziani? Może chcecie Lagerfelda? Piękny jak sen jaki złoty! Tani skandalicznie!
I wiele, wiele innych tanich skandali Niezaradna zaoferuje Wam, tylko dajcie znak...
Publiczność przy kasie, kiedy kasy brak, to nie najbardziej upragniona publiczność. Czytelnicy zubożali: liczcie dobrze. Tyle rad.
A jeszcze jedna. Chleb na zakwasie to oszczędna opcja, a ratuje bezrobotne samopoczucie zapachem pieczonego chleba. W Waszym zubożałym domu najbardziej kultowy zapach świata. Warto piec. Tylko znajdźcie najtańszą mąkę żytnią! To ta:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz