- Wstać o godzinie 10.40. Z racji, że planuje się wybycie z domu o 12.30. nie opłaca się jeść śniadania.
- Wziąć dzieciaki i nażreć się do oporu u dziadków. Pobyć tak długo, by je napchać prawie do kolacji. Żreć wszystko, czego w domu prędko się nie zobaczy, tak luksusowe.
- Wziąć spakowany obiad dla tych, co zostają w domu i pracują. I co się jeszcze da wziąć.
- Z pozoru punkt nieekonomiczny: wejść w drodze powrotnej do galerii handlowej po lekarstwa. Jak jednak się zahaczy po drodze o market z żarciem, można dostać towar przeceniony z powodu prawie przeterminowania. W większych miejscowościach możecie poprosić o towar zupełnie przeterminowany za zupełne friko. W dziurze, w której mieszka Niezaradna opcji tej brak.
- Napisać punktowaną notkę na niedochodowym blogu, by szybciej ją skończyć. I wreszcie zacząć uczciwą pracę.
To wszystko, jeżeli gotowi jesteście na efekty uboczne. Efekty uboczne załączone, bez drobnego druku, bo tu się nie ściemnia.
- Rano ktoś musi wstać, jeżeli macie na stanie dzieci. Wasza sprawa, jaki układ zaproponujecie, by ktoś dla Waszego barłożenia do 10.40. zechciał się zerwać o 7.00. I zrobił naleśniki.
- Pobyt u dziadków może być okupiony: znoszeniem gadek, że nowy papież niszczy kościół, pedały się rządzą i Rzym też padł od degrengolady i rozpasania obyczajów. Może też kosztować uwagi, które wobec siebie przełknięcie, wobec dzieci Waszych nigdy. I żarcie nieraz kołkiem Wam może stanąć.
- Całą wyprawę odbyć trzeba nieraz w bardzo niekorzystnych warunkach atmosferycznych. Marznąca mżawka, ślizgający się samochód, zapinanie dzieci w fotelikach graniczące z niemożliwością wobec napuszenia się kurtek zimowych. I inne takie. Ciężko zemleć kurwy w zębach przy dzieciach nieraz, a trzeba.
- Jedyna osoba, która pomaga Wam znieść wszelkie przeciwności wyprawy, jest nieobecna, bo pracuje.
- Notatka blogowa planowana na krótką rozrasta się, gdy się chce rzecz całą prawdę.
Zatem najbardziej ekonomicznie będzie jednak tak:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz