Rzekł człowiek genialny. Genialny, jak się okazuje nie tylko w utworze "Imagine". Zatem dziś o tym, co sądzić o tym, co Niezaradna czyniła ostatnio. Czyli że nieregularnie pisała. I o czymś jeszcze. Ale po kolei.
Ratowanie małżeństwa z Jeszcze Mężem, które zdaje się być (i jest) bardziej opłacalne, niż wszelkie możliwe zarobki Niezaradnej... Zatem wieczory spędzone zamiast nad robotą przed ekranem, z którego spijali łapczywie mroczne treści "Breaking bad", należy uznać za świetną inwestycję. Zwłaszcza jeśli uwzględni się ilość przegadanego intensywnie czasu. I to przegadanie nie dotyczyło tego, co kupić, jakie lekarstwa się skończyły. I jak zachowywała się Gburka, i nad czym pastwił się Świr.
Wyprawę do znajomej ze Stosunkami i Głosem w Wiosze w celu orientacyjno-poznawczym (pomoże złapać robotę? da ją, bo ma? pchnie, gdzie trzeba?) śmiało można uznać za czas zmarnowany. Chyba, że za korzyść uznać wiedzę, co to jest "zespół kociego płaczu" i półtorej godziny obserwacji, jak można serdecznie i ciepło przekazać: a idź sobie w czorty i nie zwracaj mi gitary.
Nie marnujcie czasu, Czytelnicy potencjalni. Czas to pieniądz. Że już o tym było? I co z tego? To święta prawda, banał prawdomówny. No a dla Was też plusik, jeśli pilnie czytacie. W końcu zaczną się tu pojawiać cenne rady, jak przetrwać biedę i nie stracić pogody ducha.
Nawet wtedy, gdy luksusowa znajoma ze Stosunkami I Głosem zacznie Wam narzekać z bezrobotną twarz, jak jej się ciężko wiedzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz