środa, 15 stycznia 2014

Odwrotna proporcjonalność, czyli porzekadła nie kłamią

     Niezaradna raduje się. Wysiłek weekendowy poniesiony przy wrzucaniu miliona szmat na stosowne fora targowe, został uwieńczony sukcesem w postaci zawrotnej sumy 112 złotych. I 50 groszy. Jest to pierwszy realny zarobek Niezaradnej w tym miesiącu, reszta jest hipotetyczna i Niezaradna uwierzy w  nie dopiero, jak zobaczy kasę.

     Radość tym większa, że na jej koncie widnieje 20 złotych i robi się dramatycznie.

     Dwójka nie ma wyczucia chwili. Albo ma i postanowiła je olewać w ramach zapowiedzi buntu wieku dojrzewania.

     Obiad w przedszkolu dziś im smakował. Zjedli. Obiad w domu też im smakował. Niezaradna ugotowała pakę makaronu. Przyrządziła swój specjalny ekonomiczny sos z oszukanym mięsem, tworząc jego gigantyczną ilość do dania Spaghetti a la Niezaradna.

     Przyszedł z roboty Jeszcze Mąż, rodzina zasiadła. Jeść zaczęła. Szybko stało się jasne, że dla Niezaradnej nie starczy makaronu.

     Zjadła resztkę paskudnych kopytek polanych sosem, zagryzła chlebem. I w milczeniu patrzyła, jak znika jej popisowe danie z kopiastych talerzy Dwójki. Jak Świr żąda dokładki, jak Jeszcze Mąż wręcza mu ją ze swego talerza. Jeszcze Mąż dojadł czekoladopodobnymi wafelkami odłożonymi na czarną godzinę (tak ohydne, że musi przyjść czarna godzina posuchy, by je zjeść).

     Potem Dwójka pochłonęła cztery banany. Następnie Świrus pięć pierniczków, Gburka dwa wafle Princessa. Świrus udał się wydębić od Jeszcze Męża jego wafelki, których nie udało się zakamuflować.

     Koleżanka z pracy Jeszcze Męża mawia mu często: jak jest skrajna bieda, dzieciaki wpierdalają jak głupie.

     No cholera, wpierdalają.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz