poniedziałek, 27 stycznia 2014

Niedziela stanowczo nieekonomiczna

    ... to taka, którą spędza się w domu. Wstaje w południe, bo poszło się spać o piątej rano. Potem robi się cholernie niedzielny obiad z cyklu święta polskie. W tym wypadku niech będzie to schabowy, ziemniaki i - nie, nie kapusta - surówka z marchwi i jabłka. Schabowe też nietypowe, bo całe w ziołach, pól panierki to zioła.

    Główna wada obiadu: nieekonomiczny i bez zastosowania w kolejne dni. Zaleta obiadu? Jeszcze Mąż, najbardziej atawistyczna odmiana samca, zawsze nabiera nastrojów ugodowych przy tym, co lubi najbardziej.

     Ciąg dalszy eksploracji mienia - wnioski:

     Po co bezrobotnej zwanej dumnie freelancerką żakiet Karla Lagerfelda? Można by długo, ale późno, zatem w skrócie: po chuj. Jak również wiele innych rzeczy wyszukanych, a nie wykorzystywanych. Skąd u bezrobotnej dzieła popapranych mężów kotek i innych dizajnerów? Tego się w skrócie nie da.

    Sprzedać się za to da. I taki jest plan Niezaradnej na rozpoczynający się tydzień. Plus coś jeszcze.

    Po co dzieciom biedoodpornym wyszukane zabawki w wysokich półek, jeżeli je olewają? W skrócie: po chuj. Zatem też pójdą pod młotek. Skąd u dzieci biedoodpornych wypasione zabawki? Tego w skrócie się nie da.

    Dla zbulwersowanych wiadomością, że dzieci Niezaradnej zostaną pozbawione zabawek swych - obrazek poglądowy:



Miejsce akcji: salono-sypialnio-bawialnia.
Czas akcji: sobota, 25 stycznia 2014
Gburka: bluzka Cocodrillo z lumpeksu, sukienka po ciotce M. hand made, rajtuzy z Lidla, skarpeto-papucie z H&M
Świr: bluzka po kuzynie no-name, rajtuzy po siostrze z Lidla
Akcesoria: pled hand made by mama cioci D., koc - 2 sztuki no name, poduchy z kanapy narożnikowej IKEA, sztuki ubrań maści wszelkiej, pudełko po zabawkach, podkładka pod laptopa z empiku, poduszka mała z JYSK, lalka Jezusek firma no name, książeczki cholera wie jakie, papierki? chusteczki higieniczne? coś.
Jakość zabawy mierzona w stopniach "mamo, ić stąd!": 10/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz