wtorek, 28 stycznia 2014

Małżeństwo z bezrobotną osobą chwieje się, gdy...

    Gdy bezrobotna uzna, że bezrobotną nie będzie, bo w domu można też działać i zarabiać. Bo choć zawsze marzyła, by być gnuśną utrzymanką, to w praktyce jednak jakoś tak niefajnie rzecz wypada. Zwłaszcza, gdy osoba utrzymująca zarabia 1 800 netto. Cóż robić, cóż robić z tą sytuacją?

     Co tylko się da. Na necie można znaleźć sto tysięcy ogłoszeń, których nie należy traktować zbyt poważnie. Zawsze bowiem może okazać się, że to firma garnkowa z eko w nazwie łowi naiwniaków, by nękać ich telefonami z propozycją prezentacji, Zatem wobec ogłoszeń zachować należy zdrowy dystans i w obliczu bezrobocia odkryć talent. Na pewno jakiś się znajdzie. Nawet jeżeli ma polegać tylko na nawijaniu z przekonaniem o tym, jak wspaniały jest blog Kasi Tusk. Albo olej przepalony. Albo lek gastryczny. Co sobie klient życzy.

    Cokolwiek jednak znajdziesz, Osobo Bezrobotna, by łatać budżet i ratować nadszarpnięte poczucie godności, wbij temu drugiemu do łba i zrób to z całej epy! - to jest teraz Twoja praca. Twój etat. Biuro Twe. Święte osiem godzin, fyfnaście godzin. Ile trzeba. To praca. Nawet jeżeli biuro Twe jest na kanapie, na krześle w kuchni, na parapecie, a całość do złudzenia przypomina zabawę na fejsie.

     Czerpiąc ze swego doświadczenia drugiego roku na freelancerce Niezaradna może zebrać sążnistą liczbę trudności do pokonania. Na czele zawsze będzie ona - rodzina. Dwójka - bo nie daje pracować. Jeszcze Mąż - bo nie dostrzega, że Niezaradna naprawdę pracuje. Gdy pracuje.

      Dziś Niezaradna stoczyła dwieściepięćdziesiątąósmą kłótnię na ten sam temat. Jeszcze Mąż wtargnął do domu wcześniej i oczom jego objawił się syf taki, jaki tylko zima topniejąca z butów uczynić potrafi w trymiga. Zwykle Jeszcze Mąż zastaje inny obrazek: Niezaradna w kuchni, Dwójka poprzedszkolna przy stole, obiad pachnący z garów, harmonia w granicach normy. Ale dziś przybył przed przybyciem Dwójki z przedszkola i jak zawsze rozpętała się burza o Chaos.

      Niezaradna nigdy nie pretendowała do roli innej pani domu, jak Chujowa. I predyspozycje do tej właśnie kategorii objawiła już w epoce bezdzietnej, bezmałżeńskiej, szczenięcej i radosnej. Zapewne była to reakcja na terror, który narzucono jej w domu rodzinnym, w ramach którego stworzenie żeńskie łapało się na etat zmywak i okolice na wieki wieków amen. A może wrodzony talent? Cholera wie.

      Niemniej bez fanatyzmu, ale się stara. Jednak na pewno nie w czasie, gdy Dwójka uniemożliwiająca pracę jest poza domem. Wtedy nie traci się czasu na etat robota domowego, wtedy się bawi w życie zawodowe freelancera.

      Jeszcze Mąż nie może tego pojąć. Bo że dom to nie biuro? A właśnie, że biuro, kurwa mać. I to od rana cholernie oblężone. Niezaradna nie zjadła śniadania, nie włączyła trójki, nie zrobiła sobie kawy. Było co stukać. Zatem błoto pośniegowe mogło sobie spokojnie przetransformować w piach. Który jeść nie wołał, uciekać nie zamierzał.

      Wasi pracujący poza domem partnerzy mogą nie zrozumieć, że obiad nie teraz, że porządek się zrobić zdąży, a interes trzeba prowadzić w tempie. I czasem możecie mieć uczucie walenia głową w mur podczas dwieściepięćdzisiątejósmej kłótni na temat.

      Potem trzeba nawiązać stosunki dyplomatyczne, bo na rozwód, póki co Was nie stać. Albo się nie opłaca. Albo ta miłość jeszcze ciągle za nogi trzymająca. Trzeba czasu, bliskości, ciepła...

     ... a dwa teksty o kanapkach do napisania na 1 500 znaków, korekta czterech stron A4 oraz niewystawiony Karl Lagerfeld czekają, czekają, czekają.

     I może się okazać, że to wcale nie dzieci największy stanowią problem w pracy zawodowej w domu, a partner Wasz. A na to, kurwa mać, jeszcze nie wymyślili obrazka.

     Niech będzie więc niekompletnie.




4 komentarze:

  1. oj znam ten ból z własnego doświadczenia :( ja miałam sposób na to taki, że ubierałam się w garsonkę, na nogi wciskałam pantofle na obcasie (a co, mam jedną dyżurną parę na taką okazję właśnie) i zawieszałam wielką kartkę między ścianami na sznurku z napisem: "8.00-14.00 dom zamknęty, pracuję w biurze" ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cholera, no sposób to jest. Tylko ta garsonka... skąd ją wziąć? Buty na mini obcasie jedne mam...

    OdpowiedzUsuń
  3. Wybieram się do pracy od następnego miesiąca. Nie mam jeszcze nic upatrzonego. Zanim zaszłam w ciążę pracowałam w sklepie odzieżowy, nie wiem gdzie najławiej znaleźć pracę czy w gazetach czy w ogłoszeniach internetowych... ostatnio natrafiłam na ta,ką stronę gdzie można się ogłosić a pracodawcy sami się odzywają http://oferia.pl/ Czy ktoś z Was znazlazł pracę dzięki niej? Pozdrawiam liczę na rady.

    OdpowiedzUsuń
  4. Heh tez kiedys tak myslalem ze bede zarabiał w domu. Fakt jest taki ze udalo mi sie ale raz mialem mniej raz wiecej i nie byly to kwoty zadowalajace mnie...

    OdpowiedzUsuń