niedziela, 19 stycznia 2014

Konsumencko

    Jeszcze Mąż siedzi nad swą fuchą, czyli projektem, za który ma zarobić. Nie narobił za wiele w ciągu tygodnia, za wiele oficjalnej i mniej oficjalnej pracy. W weekend musi zatem mocno zadziałać. Ganiająca po małym mieszkaniu Dwójka nie jest łatwym tłem dla pracy badawczej, bo takiej oddaje się własnie Jeszcze Mąż. Do Niezaradnej należy wyprowadzenie młodych z domu.

    Pogoda z gatunku "dziś z domu nie wychodzę". Niezaradna ma do wysłania paki z ciuchami, rozpaczliwie opustoszałe konto, zaległy rachunek za komórkę i ponaglenia we wszystkich trzech kwestiach.  Bierze zatem Dwójkę, torbę na kółkach, w torbę dwie paki do wysłania przez paczkomat. By czas poza domem spędzony wydłużyć, uda się jeszcze do fryzjera z głową Gburki w zbyt odrośniętym bobie. Uda się też jeszcze na zakupy, bo wielki debiut z chlebem z zakwasu w maszynie nie wypalił, a kolację zjeść trzeba.

    Zadania. Zapłacić za paczkomat - koszt nr 1. Zapłacić za fryzjera - koszt nr 2. Zapłacić za zakupy - koszt nr 3. A na koncie Niezaradnej stówa. Skąd stówa? Dopiero co było 20 złotych. Mamusia Niezaradnej "pożyczyła" córce na dentystę. Dołożyć to należy do trzech wcześniej "pożyczonych" stów. Niezaradna doprawdy nie ma pomysłu, jak zdobyć kasę na spłatę długu, zatem przełyka go i przechodzi nad tym dalej.

    Paczkomat - 12,99. Druga paczka nie mogła iść, bo brak maila adresatki. Czyli jeszcze można wydać 87,01. Fryzjer. Nie można do fryzjera, bo kolejka. Najpierw zakupy. Mąkę gotowca trzeba kupić do chleba, skoro z zakwasu nie wychodzi. Dwie mąki. Drogie. Przeszło 4 złote jedna. Najtańszą pszenną. Trzeba uważać. Makaron - taniutkie gwiazdki, przecenione muszelki z pszenicy durum. Dwójka woła o bułki. Dzieci biedoodporne po wejściu do marketu zawsze wołają o bułki. Suche kajzerki, te najtańsze. Przechodząca kobieta uśmiecha się do towarzyszki: Jak słodko wyglądają, jak wcinają te buły... Niezaradna błogosławi Jeszcze Męża, który je do tego przyzwyczaił. Na kajzerki Niezaradnej jakoś starczy. Rozrzewniona oznajmia, że pójdą obejrzeć książeczki. W tym markecie od czasu do czasu trafiają się unikatowe części z serii "Obrazki dla maluchów", tej dla starszych dzieci. Dwójka je kocha. Ma wszystkie.

    Nie, nie wszystkie. Dwie nowe części. Niemożliwe. Ale są. Niemożliwe byłoby ich nie kupić. Niezaradna bez wahania wrzuca je do kosza, przelicza w głowie. Musi starczyć. Jeszcze starczy na butelkę ulubionego piwa Jeszcze Męża, w promocji jest. W końcu on tak ciężko teraz pracuje. Kasa. Uff...

    Fryzjer. 40 minut czekania. Dwójka szaleje w kulkach i zabawkach z marnego plastiku. To bez dodatkowej opłaty, niech szaleją. Gburka ląduje wreszcie na fotelu. 15 złotych. Cholera, gdzie indziej było 10. No dobra... W zasadzie Świrusa nie trzeba jeszcze obcinać. Obetnie się go przy kolejnych postrzyżynach boba Gburki.

   Niezaradna wiezie zakupy, jedną niewysłaną paczkę i znużoną Dwójkę do domu.

   Zakupy. Lubiła je kiedyś? Teraz są kolejną upierdliwością. Ale można się do tego przyzwyczaić.

   Dziś Dzień Kubusia Puchatka.



?

   .

2 komentarze:

  1. Z samego zakwasu chleb w maszynie nie wyjdzie. Trzeba dodać drożdży suszonych.

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest absolutna, absolutna nieprawda, jak Cię cenię.

    OdpowiedzUsuń