Że raz jeszcze ten sam obrazek? A nie. Ciut inne ujęcie.
I Wy też spójrzcie ciut inaczej. Że nie ma na co? Banalne storczyki? Czy też orchidee? Nie... Chyba storczyki?... Niezaradna ma je od lat prawie piętnastu i nie jest pewna ich tożsamości.
Ale jest pewna za to ich charakteru. Że nie mają rośliny charakteru? Czytelniku, tu się nie dogadamy, zatem nie czytaj dalej, odpuść sobie ten post albo włącz tryb tolerancyjny.
Bo Niezaradna wie, że mają. Te kwiaty są jednymi z najbardziej pełnych hartu ducha i mocy istotami, jakie Niezaradna na swej drodze spotkała.
Tak, są zdziczałe. Tak. Nie stoją wzorowo na baczność na tyczkach, jak je ustawiono na rzecz cywilizowanych kanonów estetycznych. To są wolne kwiaty. Nieulękłe i pełne mocy. I wprost wymarzone dla kogoś, kogo życie bywa burzliwe i niezasobne.
Pokrótce. Mają lat około piętnastu i są świadectwem dawno minionej epoki w życiu Niezaradnej, gdy mieszkała w mieście X. Tam pracowała w instytucji, która cieszyła się dobrą reputacją, szacunkiem a co za tym idzie zaufaniem klientów. A że sama Niezaradna też się tym wszystkim cieszyła, bywało, że dostawała prezenty w ramach wdzięczności. Na przykład luksusowe wtedy... storczyki? orchidee? Chyba jednak storczyki.
Mieszkając z Niezaradną w jej ówczesnym mieszkaniu o charakterze oranżerii, kwiaty te znosiły walecznie temperatury i do pięćdziesięciu stopni na plusie. Skala Celsjusza, tak. To naprawdę była oranżeria. Kwiaty zaadaptowały się do warunków i trwały, mimo że Niezaradna raz pamiętała o podlewaniu, a czasem nie.
A potem przyszedł czas Jeszcze Męża i Niezaradna rzuciła dla bycia z nim razem miasto X. I posadę w instytucji, która cieszyła się dobrą reputacją, szacunkiem a co za tym idzie, zaufaniem klientów. Kwiaty pojechały mieszkać z Niezaradną do Dziury.
Znalazły się w zupełnie innych warunkach. I odnalazły. Zaadaptowały się do warunków i trwały, mimo że Niezaradna raz pamiętała o podlewaniu, a czasem nie.
A potem przyszedł czas Dwójki. I kwiaty musiały porzucić swoje nowe miejsce i odnaleźć w nowszym. I odnalazły. Zaadaptowały się do warunków i trwały, mimo że Niezaradna raz pamiętała o podlewaniu, a czasem nie.
I tak trwają z Niezaradną długie lata. Nigdy nie uświadczyły zmiany ziemi, zwłaszcza, że w zasadzie nie ma już czego wymieniać. Nigdy nie potraktowano ich nawozem stosownym dla tego gatunku. Podlewa się je raz na... Na czas jakiś. I coraz częściej czyni się to zwykłą kranówką, choć podobno nie wolno. Kwiaty najwyraźniej tego nie wiedzą, że nie można. Bo trwają. Są zgraną rodziną, razem kwitną, razem przekwitają.
Czytelniku. Są piękne. Mają około piętnaście lat i Niezaradna obecnie jeszcze rzadziej je podlewa. Bo zapomina. Mówi do nich też coraz rzadziej.
Trwają i szaleją z pokazami urody, gdy przychodzi na nie czas. Gdy przychodzi czas na sen, zasypiają.
I są piękne. Piękne urodą ze swej własnej natury, nie z inwestycji sponsorów w kapitał ciała.
Czytelniku. W biedzie dbaj o ciut świata ładnego wokół Ciebie. Bo będzie jeszcze parszywiej niż może być.
I dlatego też Niezaradna zawiesza zapiski na dwa wieczory. Bo jutro Niezaradna wybywa na bezwzględnie deficytową wyprawę. Bez Dwójki. Bez Jeszcze Męża. Sama, wolna i dzika. W jednym z najpiękniejszych miejsc na tym globie.
Nie zarobi nic, wyda wiele. To nieuchronne. Ale poczuje wolność, podyszy nią zachłannie jak ćpun, by wrócić do niewoli biedy z nowym pałerem.
Takie kwiatki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz