wtorek, 18 lutego 2014

Desperacja

Desperacja wygląda tak:

Oto aukcja, jakiej nie znajdziecie na allegro zbyt prędko!


Mamy dla Was łóżeczko, które służyło naszej Córce prawie przez 5 lat! I co najistotniejsze, było to bardzo intensywne używanie, albowiem Córę mamy temperamentną wielce.

Właśnie przeczytałam kilka opinii na temat tego modelu wyrka, trafiając na coraz gorsze i gorsze... Powiem tak: to wyrko ma 5 lat. I wnioskuję, że jakość produktów firmy musiała się bardzo pogorszyć, albo co... może jakiś spisek wymierzony w producenta?

Bo nam to wyrko zdało egzamin w 200%. Jeżeli jeden mebel służy dziecku od urodzenia aż do miesiąca przed piątymi urodzinami i jest poddawane najbardziej brutalnym testom wytrzymałości przez temperamentną właścicielkę oraz jej nie mniej temperamentnego brata... to jak dla mnie stan tego mebla mówi jedno: firma spisała się na medal. W skali 10/10 - daję ocenę 12. 2 dodatkowe punkty za szok przy rozbieraniu wyrka na części. Naprawdę jest w kondycji niesamowitej!!!

Zalety tego wyrka? Po pierwsze - na dłuuuugo masz święty spokój z myślami o kolejnych zakupach. Po drugie, trzecie i fyfnaste - zerżnę cechy, które podaje producent:


  • trzy poziomy regulacji wysokości;
  • wyjmowane dwa szczebelki;
  • możliwość późniejszej zamiany na tapczanik dla starszego dziecka poprzez niewielki demontaż;
  • szeroka szuflada na prowadnicach z przykryciem;
  • prosty montaż;

I zapewnię we własnym imieniu: ściemy brak. A że ja nie ściemniam, przekonacie się przy opisie turystycznego. Zresztą, kto wejrzał w załączone fotki, wie, że nie bawię się tu raczej w zawoalowane prawdy...

Podsumowując po raz pierwszy: to naprawdę wyrko w bardzo dobrym stanie i wycenilibyśmy je na więcej, gdyby nie fakt, że desperacko potrzebujemy miejsca w naszym pałacu o imponującym gabarycie 53 m2.

Kolor naszego Bartka oddają dobrze (no, w miarę... ) fotki. To kolor tik - jeżeli nic Wam to nie mówi, wbijcie sobie w google tę nazwę i pooglądajcie obrazki. Nieco Wam się rozjaśni. Wyrko ma zaokrąglone kształty, zero ostrych kantów i niebezpiecznie szorstkich powierzchni.


Do montażu zastosowano śruby z płaskimi końcówkami, dzięki czemu w trakcie skręcania łóżeczko się nie niszczy i można je wielokrotnie montować i demontować. Jest to świetne rozwiązanie, dzięki któremu łóżeczko może służyć więcej niż jednemu dziecku. Łóżeczko lakierowane jest bezpiecznymi dla dziecka środkami. Dostępne tylko z przykrywaną szufladą.


Łóżeczko spełnia polskie i europejskie normy bezpieczeństwa PN-EN 716-1:1999 oraz posiada atesty Państwowego Zakładu Higieny i Instytutu Technologii Drewna.


  • wymiary: 140x70x81 cm;
  • waga bez szuflady ~ 15 kg
  • waga z szufladą ~ 25 kg

I tu znów oddałam głos producentowi, który ładnie cechy wyrka opisał.


Montaż tego Bartka nie zaskoczy Cię brakiem wywierconych dziur, zbyt dużą ilością dziur i innymi takimi atrakcjami - wszystko jest na tip-top, my to już sprawdziliśmy i w swoim czasie pogoniliśmy producenta, co nam tych dziur poskąpił.

Oczywiście do obydwu wyrek załączamy oryginalne instrukcje rozkładania i składania. Są na tyle przyjazne, że nawet można je zrozumieć. Zwłaszcza instrukcja Bartka. Drugie wyro... to długa historia.


Bartek służył tylko naszej Córze. Narodzony niedługo po niej Syn zadowolił się (ha, tak, jakby miał wybór...) wyrkiem turystycznym BeeBee.

Które macie tu za free. Zaraz wyjaśni się czemu.


O, jakże wspaniałe w założeniu miało być to łóżko... Po pierwsze, na fotoszopowej fotce producenta było tak piękne, że nie bacząc na wcale nie tak małą cenę, rzekłam: to albo żadne! O jakże srodze się myliłam...


Ileż bajerów ma ten sprzęt! Budka, pałąk z zabawkami, moskitiera, przewijak, "organizer" doczepiany, możliwość bujania na płozach, wibracje z lampką... To, że nie puszcza ono baniek i nie strzela fajerwerkami, na pewno wynika tylko z ograniczeń cenowych, nie braku entuzjazmu producenta!

Oczywiście wszystkich tych bajerów nie poskąpiliśmy Wam i są zaserwowane Wam na tej aukcji. I tylko - przyznaję się bez bicia - wibracji połączonych z lampką nie załączam. Wytrzasnęliśmy ten gadżet z hukiem, gdyż nieopatrznie wciśnięty guziczek niewłaściwy, miast wibracji uspokajających malucha serwował pokaz laserowy, którego nie powstydziłby się Jean Michel Jarre. Ale tu weźcie pod uwagę wersję dance remix utworu Oxygene. Nie poznaliśmy się na bajerze i małostkowo pragnąc, by dzieciak po prostu spał, gadżet wysłaliśmy precz. Zatem - walę się w klatę - nie dołączamy go do całej reszty sezamu.

Cóż rzec dobrego o sprzęcie BeeBee, który serwujemy Wam gratis...

Syn nasz przespał w nim trzy lata. Co świadczy, że to możliwe. I pewnie spałby i trzy kolejne lata, bo sprzęt się nie tąpnął, a wiele razy już mogło się to zdarzyć. Dajmy na to, gdy wpadła do tego cuda myśli twórczej rozwydrzona siedmiolatka ze swą czteroletnią siostrą i użyły go jako trampoliny.

Zatem swoją wytrzymałość to ma. Przynajmniej w niektórych miejscach.

No dobra. Zmierzmy się z tym.


Syn był w wyrku bujany na biegunach, które w trakcie czynności samorzutnie się składały, pociągając ku tej defensywnej postawie i całoształt wyrka. Aby zapobiec zmiażdżeniu naszego dziecka w kleszczach wyrka, zastosowaliśmy w środku materac, który utrzymywał w ryzach wątłą konstrukcję od środka. Na zewnątrz zaś, po kilku szansach danych wyrku, poskromiliśmy je wreszcie stalowym prętem, starannie zabezpieczonym taśmą klejącą maści wszelakiej (takie wzmocnienie szkieletu zaprojektowanego przez artystę, albowiem artystą nie fachowcem musiał być szaleniec, który to projektował). Na fotce widzicie również dziury dramatyczne ziejące w tych miejscach, gdzie materia, z której wykonano tu wyro, się przetarła.


Może uznacie za nieodpowiedzialnych rodziców, którzy w tym rachitycznym szajsie kazali spać swemu dziecku. I tu - drodzy moi - Was zadziwię. 

Z pełnym zaufaniem kładłam dziecko w ten sprzęt. Bo jeżeli umieszczony jest w nim materac, to nie ma żadnego ryzyka, że coś się złoży albo zapadnie. Co innego, jeżeli zechcecie bujać dziecko używając biegunów. Tu - po pierwsze - trzeba owe bieguny przemyślnie przywiązać sznurkami, by się nie zamykały trakcie procesu usypiania, bo z lekka utrudnia to rojenia o łagodnym ukołysaniu dziecka. Po drugie - wspomniany pręt usztywniający stelaż zapodać, bo nagłe złożenie się wyrka też raczej nie ułatwi Wam uśpienia, o którym będziecie marzyć.

Podsumowując po raz drugi: wady tego wyra ogólnie... patrząc wyżej, sami sobie wyróbcie opinię. Wady naszego egzemplarza: przetarcia materiału przy stelażu (fotka) oraz rozwalony zamek do wejścia wyrka (wejście na jednym z krótszych boków). Jeżeli chcecie to wyrko zamykać, możecie uczynić to ostatecznie - zszywając je, albo wymienić zamek. Innego wyjścia nie widzę. Zamek oryginalny był bowiem jeszcze większym szajsem niż cała konstrukcja tego wyrka oraz materiał, z którego je wykonano.

Zalety tego wyrka: możecie spokojnie używać go stacjonarnie w domu już od pierwszych dni Waszego dziecka - ma podwyższany poziom na potrzeby noworodka. Wyro sprawdzi się w podróży, bo składa się w mały gabaryt. Nie użyjecie go za to jako kojca, jeżeli nie zrobicie czegoś z zamkiem. No, ale o zaletach miało być... Hmmm... da się używać. Amen.


Aaa, jeszcze jedna wada wyra tego: koszmarne, koszmarne składanie i rozkładanie. Zapewniam, że nic nie jest zepsute, ono się tak koszmarnie składa z natury swej.

Podsumowując raz jeszcze - to wyro to nie odbiega standardem oraz klasą od większości turystycznych badziewi, które kupicie gdziekolwiek. Bo to badziewia są ogólnie i tyle.


No to może - co jeszcze Wam oferujemy jako gratis?

Tu naprawdę mogę rzec, że rzecz bardzo fajną - materace dwa. Do każdego wyrka z osobna. Przy czym ten do Bartka jest mocno wypasiony: kokosowo-gryczany. Czyli, że ma stronę letnią i zimową. 

I tu znów oddajmy głos producentowi:


Strona z podkładem z naturalnej łuski gryczanej (w specjalnych przepikowanych kwadratach) posiada unikalne właściwości:
  • antyalergiczne i antyastmatyczne - substancje zawarte w gryce (taniny) wydatnie hamują rozwój roztoczy oraz innych szkodliwych mikroorganizmów,
  • antypotowe - łuska gryczana posiada dobre właściwości wchłaniające wilgoć oraz łatwo oddaje wilgoć do otoczenia,
  • atermiczne - gryka łatwo oddaje ciepło do otoczenia (w przeciwieństwie do pianki i innych rozwiązań, praktycznie nie nagrzewa się),
  • rehabilitacyjne i wspomagające leczenie wad kręgosłupa oraz płaskostopia (dzięki sypkiej konsystencji warstwy łusek, materac dopasowywuje się do pozycji ciała w czasie snu).
  • przeciwodleżynowe,
  • wg. bioenergoterapeutów i radiestetów gryka neutralizuje szkodliwe promieniowanie żył i cieków wodnych a także promieniowanie elektromagnetyczne.
Strona kokosowa uzupełnia właściwości zdrowotne materaca:
  • warstwa maty kokosowej, dzięki swojej strukturze, pozwala na jeszcze jeszcze bardziej swobodny (niż w przypadku strony  "gryczanej") przepływ powietrza. Jest to przydatna cecha, szczególnie w duże letnie upały.

Całość obszyta jest wysokiej jakości bawełnianym materiałem (pokrowcem).


Syna materac jest już skromniejszy - kokosowy tylko. Powiecie, że wyrodni z nas rodzice i dzieciom zaserwowaliśmy nierówny start? Ha, to jak Wam powiem, że Syn nie miał aż do trzeciego roku życia pościeli i spał pod kocykiem tylko, bez poduszki, to już w ogóle wyjdę na jakąś megierę...

Ano nie miał, no. Za to Córka miała wypasioną pościel do tego wyrka, elegancką podusię i kołderkę oraz powłoczki - i to w liczbie trzech kompletów otrzymacie na tej aukcji. Kołderkę oraz podusię też, jasna sprawa. Wszystko rewelacyjnej jakości, ale na prasowanie nie liczcie.

Załączymy też po trzy prześcieradła do każdego materaca, ale za ich jakość nie ręczę. Nasze dzieci mają szczęśliwe dzieciństwo, czyli mogą się paćkać. Po prześcieradłach to widać, bo one rezydowały przez całe dnie i noce na łasce tych dwojga. Reszta pościeli jakoś się uchowała przed deptaniem i plamieniem.

I to już chyba wszystko, co Wam oferujemy na tej jednej aukcji. I nie mówcie, że nie imponujący to zestaw za taką cenę!


No dobra... Dla zaniepokojonych dyskryminacją Syna naszego jeszcze uspokojenie ofiarowuję - może stan posiadania faktycznie miał gorszy, ale za to był noszony od urodzenia w chuście, spał w hamaku z niej przez wiele czasu, przede wszystkim zaś nie był nieszczęsną ofiarą rozlicznych błędów debiutujących rodziców. Zatem ja bym uznała go za szczęśliwca. A Wy sobie możecie myśleć, co chcecie.


Allegrowicze - a może Allegrowiczki -  na innych aukcjach cuda ciuchowe, trzebię garderobę swą. Za równie (jak nie bardziej) okazyjne ceny. Zaglądajcie zatem, kupujcie hurtowo, bywam hojna aż do granic zdrowego rozsądku. 

Ale nim klikniecie na "kupuję", zważcie dobrze, czy na pewno: religia Wam pozwala, chcecie tego naprawdę, stać Was, pasuje Wam i inne takie.

Dla Klientów bowiem solidnych jestem jak dobroczynny anioł, dla ściemniaczy jak erynia.













2 komentarze:

  1. Może i desperacja, ale w zabawnej oprawie:) Chyba dobrze się bawisz, robiąc te opisy?:)
    A co do pościeli to moja mała posiadała takową tylko dlatego, że babcia się uparła. Pod kołderką nigdy nie spała a na poduszce zaczęła dopiero mając kilka miesięcy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy bawi? Mogłabym takimi opisami aukcji zarabiać na życie :).

      Tylko ci, którzy wystawiają takie aukcje, nie są w stanie płacić za ich opisy :( .

      A pościel... no właśnie. Po co niemowlęciu pościel?

      Usuń