czwartek, 27 lutego 2014

W obliczu, że...

   W obliczu tego, że cztery kolejne aukcje Niezaradnej dobiegły dziś końca ze sporym tłumkiem kibiców i zerowym udziałem kontrahentów, uzmysłowiło to Niezaradnej przykrą prawdę, że: chyba nie odnotuje żadnych przychodów w miesiącu lutym, za to sporo kosztować będzie ją opłata za promowanie trzech spośród tych aukcji...

   W obliczu tego, że szefowa Niezaradnej w firmie zlecającej spamowanie i inne twórcze zajęcia, nie zauważyła prośby Niezaradnej i komu innemu dała zlecenie za całe 18 złotych...

    W obliczu tego, że bombardujące nagłymi telefonami rekrutacyjnymi bufonowate wydawnictwo COMPU milczy...


   ... można uznać, że to był kurewsko wredny dzień. I się nie chce go referować o trzeciej nad ranem.

   Ale.

   Gdy Niezaradna wróciła do domu po chwilowej nieobecności, z kuchni dobiegało zawodzenie Romana Kostrzewskiego, którego to słuchał Jeszcze Mąż szykując Dwójce kolację.

   W mieszkaniu pachniało jeszcze świeżym drewnem, którego zapach ciągle roztacza nowe wyrko Dwójki.

   O trzeciej w nocy Niezaradna mogła utulić krzyczącą przez sen Gburkę, a o 3.05 Świrusa. Była przy nich i widziała, jak rozpogadzają się zapłakane buzie.

(Czemu synchronicznie śniło im się coś złego?)

   I jeszcze oglądała z Jeszcze Mężem po raz kolejny "Usta usta"... Choć nie dokończyła zlecenia.

   I to jest piękne.

   Życie Niezaradnej ciągle lśni.

   Nawet w kurewsko podłe dni.

   Czytelniku, który z drżeniem myślisz o płaceniu rachunków, jak Niezaradna... Daj sobie czasem na luz. Jak Niezaradna. I policz aktywa.



4 komentarze:

  1. Bo szczęście składa się z takich właśnie drobiazgów jak ulubiona muzyka czy uśmiech dziecka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie :). Niby nic odkrywczego, ale ciężko to zauważyć na bieżąco. I myślimy sobie potem: to były takie szczęśliwe dni... TERAZ są szczęśliwe dni. Kasa? Jakoś się znaleźć musi.

      Dla jasności: Roman Kostrzewski to stanowczo nie moja muzyka. Dwójka łatwiej znosi to wycie niż ja ;).

      Usuń
  2. Liczę, liczę :-)
    Niestety, do układanki brakuje, żeby niby - mąż nauczył się liczyć :-P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nauczy się w razie potrzeby. Widocznie musi jeszcze ponarzekać, bo może sobie pozwolić.

      To ja w domu byłam z tych smęcących, a teraz uporczywie łowię diamenty, nawet w przedziale drugiej klasy PKP :). Tylko potem klnę na blogu.

      Usuń