piątek, 14 marca 2014

(Bez)Sens minimalizmu u gołodupnych

 


   A właśnie, że nie! Za pieniądze, których nie mamy, kupujemy dla przyjemności sprawienia frajdy. Sobie. Drugiej osobie. Raz na dwieście lat mogą nawet gołodupni.

   Ale zaraz o tym.

   Taki post jak wczoraj - tak, tego się nie robi.

   Jak się pada na pysk, to się nie traktuje Czytelników arogancko, migając im w szparze wizją różowych uniesień, co świadków nie potrzebują.

    Zamiast tego pisze się im na przykład o tym, że miło jest skasować kasę za dwa wyrka i starą kieckę. Móc zapłacić abonament za telefon, składkę ubezpieczenia i czynsz za garaż. I jeszcze zaszaleć kupując w empiku dołującą książkę o bardzo dziwnej rodzinie, której losy skończyły się dramatycznie. Po czym zanieść to Jeszcze Mężowi jako nad wyraz niestosowny prezent, zważywszy na całokształt jego obecnej sytuacji. Ale fajnie jest kupić zaległy prezent walentynkowy.

    Że walentynki to gówno, a ich czas minął już nieco?

    Nie szkodzi. Miło jest dać prezent, nawet jak gołodupnej osoby na jego zakup nie stać a pretekst jest słaby. Nawet jeżeli bez tej dołującej książki można doskonale żyć. Bo do dupy z życiem, w którym kupuje się tylko to, bez czego już się nie da. Po prostu się nie da.

     Taaa... minimalizm jest słuszną ideą w dobie szalejącego konsumpcjonizmu. I Niezaradna zgadza się z tym, co pisze się tu, tu i tu. Jak tylko może, wywala wszelkie nadmiary i to nie zawsze w celach zarobkowych (jakoś nikt nie chce kupować elementów składowych bzdetek z jaj z niespodzianką...).

     Ale gdy w swoim czasie Niezaradna miała okazję wziąć udział w bardzo ciekawym eksperymencie, to się nie zdecydowała. Bo życie gołodupnych to nieustający eksperyment minimalistyczny. Bez hasła startu i sygnału zakończenia akcji. I tym kontekście miłym eksperymentem jest wyrzucenie kasy na coś zupełnie niekoniecznego. Jak książka o depresyjnym rodzie Beksińskich, którą zanosi się Jeszcze Mężowi w udupiającą scenerię szpitalną.

    A że znów nie będzie kasy na dezodorant albo wyskubanie brwi u kosmetyczki? A po co w domu osobne dezodoranty w wersji damskiej i męskiej? Ta druga starczy zupełnie. A brwi? Odwróci się uwagę Jeszcze Męża za pomocą innych umiejętności podwyższających walory kobiece.

    A reszta świata? Pieprzyć resztę świata.

    Książka wchłania na jakiejkolwiek stronie się otworzy. Luksus najwyższej jakości. Za wakacje, na które się nie wyjechało już osiem lat. Za ciuchy, z którymi sklepy się omija, by nie zauważyć czegoś, co krzyczy: jestem twój! Za resztkę Dune we flakonie kupionym dwa lata temu.

   Bez wielu rzeczy da się dobrze żyć. Jeden nadmiar też dobremu życiu nie szkodzi.


4 komentarze:

  1. W obecnym stanie ducha nie ruszyłabym książki o Beksińskich.
    Zresztą "Nieznośna lekkość bytu" ciągle czeka. Tak mnie zdołowała że nie dałam rady...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawno temu czytałam "Nieznośną...". Trzeba by odnowić. Za to świetnie mam w pamięci ekranizację z Binoche i Lewisem.

      Ciekawe, czy kto(ś) nakręci coś o Beksińskich?

      Usuń