wtorek, 11 marca 2014

Blog na cesarsku, real... a cholera go wie.

    Niezaradna ostatnio wskoczyła w szpilki grafika na pewnym portalu, na łamach którego ma szczyt się udzielać. A że przedreptała w tych szpilkach parę kroczków, zrobiła podskok, żabkę w powietrzu i nie wyrżnęła się na pysk, chyba można stwierdzić, że... tak. Niezaradna się wyżarła. Oczywiście czym prędzej wyskoczyła z przywłaszczonych szpilek i pokornie powędrowała do wyjścia, ale sprawa ją rozzuchwaliła. Tak bardzo, że - patrz: lewa strona. Pięknie? Pewnie, że pięknie. Niezaradna non stop jeszcze chłonie tę kokardkę śliczności na jej blogasku takim ładniutkim, piękniutkim, och, och... i ona sama. To. Własnymi. Rękami. No.

    To teraz real: wyświetlacie ten blog 100 razy dziennie. No dobra, ciut zaokrąglone. W niektóre dni tylko wyświetlacie 100, w inne mniej. Jeżeli myślicie, że Niezaradna tak sobie tylko bez okazji przez półtorej godziny siedzi i dłubie kokardki, to... nie myślicie tak? I słusznie.

    Ostatnio Niezaradna czytała dzieło "Dr House i filozofia". Męczyło ją jak cholera, a wspomina o nim tylko dlatego, żeby nawiązać do obrazka.



   Grzegorzowi nie sposób odmówić inteligencji, choć wielu innych rzeczy można. Niezaradna Grzegorzowi nie odmówiłaby, bo w ogóle mało co by przy nim wydukała. Myśl wyrażona w powyższym cytacie Grzegorza przyświeca i Niezaradnej. Oczywiście, że nie jest stworzona do ciężkiej pracy. I kurwica ją bierze, że czasem taką się para, bo z racji, jak mało popłatnie, to wychodzi na to, że to czysty dowód jej głupoty. No ale w końcu po coś się zwie Niezaradna.

    Zaradnie jednak liczy na to, że zarobi na blogu tym. Cokolwiek. Na razie jest tania jak... co w tym kraju jest tak tanie jak Niezaradna? Chyba nie ma takiej rzeczy. Zatem olać figury słowne. Zatem nawet jak barter zarobi, też ją to ucieszy. Własnie kończy się jej krem. Bardzo tani! Dobry! Może go opisać! Za kolejny krem na początek. I tak dalej. Tylko nie liczcie na ściemy. Jak coś będzie nieopłacalne, to Niezaradna to napiętnuje bezlitośnie.

    Fejs Niezaradnej nie lubi. Gdy Niezaradna zakładała swe strasznie tajne konto, nie chcąc zdradzić się kim jest, musiała ślepo strzelać w znajomych. Iluś z tych przezacnych ludzi oburzonych, że molestuje je jakaś Niezaradna i nie przyznając się do takiej znajomości, naskarżyło fesbukowi. Od tej pory zły fejsbuk wszystko, co Niezaradna wklei, pieczętuje na siedem kodów i dwanaście ostrzeżeń. I Niezaradna może się nauczyć wkleić sobie wtyczkę na blogu, ale przekonać fejsa, że jest zupełnie niegroźna nie potrafi. Jeżeli zatem naprawdę chcecie pomóc Niezaradnej w osiągnięciu możliwości kupienia sobie samej dezodorantu, zróbcie proszę użytek z tej wtyczki. I powiedzcie znajomym, że nie muszą się bać. Może jak Was z tysiąc się zbierze, to fejs ulegnie sile perswazji.

    Tyle molestowań, Niezaradna dość często musi molestować służbowo, tu ma dość. Ale traktuje to molestowanie jak jednorazową inwestycję.

    Jak przebiegał cesarski poniedziałek od rana? Smakowicie.

    Świr, choć po trzytygodniowej chorobie, ryczał na samo słowo "przedszkole" i powtarzał uparcie, że jest chory, powitał ranek z promiennym: ci do psidśkola? Dzieci są nieobliczalne, ale jak się okazuje, ma to i swoje zalety. Gburka ogólnie nie ma oporów, zatem o godzinie 8.30 była wolna, dzika i swobodna.

   Na mailu służbowym czekał mail od Klientki. Kto wie, kto wie. Być może coś z tego wyniknie. Jakieś 80 zł prowizji dla Niezaradnej? Potem przyszedł mail od szefowej, którą Niezaradna już dwa razy boleśnie rozczarowała, I był on gałązką oliwną. I dobrze, Niezaradna pieniaczem nie jest, na szefową jest skazana. Ona na Niezaradną najwyraźniej też.

   Potem Niezaradna jeszcze napisała parę swych tekstów moralizatorskich SEO, tym razem w duchu gender i o potrzebie ochrony dziecięcości w dziewczynkach, które za wcześnie stają się nimfetkami. Choć raz teoria w parze z praktyką. I tu Niezaradna dobiła pułapu 500 zł, które trzeba sobie nabić tekstami za 3,25, by móc wystawić zleceniodawcy rachunek.

   A gdy jeszcze na poczcie prywatnej Niezaradnej ukazał się komunikat z allegro, że ktoś kupił jej kieckę za zawrotną cenę 60 zł, nie chcąc bawić się w licytację od 30...

   Niezaradna uczuła się Midasem.

   I stało się.

   Uniosła do ust swych kęs chleba i... nie, nie zamienił się w złoto. Ale jeden z dolnych lewych trzonowców uznał najwyraźniej, że tak, bo zareagował histerycznie. I zaświdrował bólem. A Niezaradna pogrążyła się w niemej rozpaczy, w której trwała przez pół dnia. Bo

Niezaradna ma
bardzo
złe
wspomnienia
i zbyt
świeże.


   Drugie pół dnia zajęło jej wymijanie Jeszcze Męża, który zamienił się w posąg. Niestety, nie złoty. A sposągowiał, gdy przekonał się, że Niezaradna stanowczo nie uważa, że On miał wczoraj rację. I że stanowczo uważa, że to On powinien czuć się głupio.

   O godzinie 23.20 rozległo się wycie telefonu Męża, który ten beztrosko porzucił idąc w czeluści domostwa co dalej, co dalej. Od złej żony swej. I gdy Niezaradna odebrała połączenie z zastrzeżonego numeru, ktoś po drugiej stronie odłożył słuchawkę. Co, jak każdy mądry serial wie, oznacza, że po drugiej stronie była ona. Ta trzecia (ten trzeci? nieee... chyba nie...).

   Niech raz ktoś zrobi to za Niezaradną.




 

 

 

 

2 komentarze:

  1. Dżizas! Ty naprawdę myślisz, że jest jakaś ona?

    OdpowiedzUsuń
  2. Co Ty,,, napisałam przecież, że tak seriale uczą ;). Czasem ludzie trzaskają słuchawką, gdy naprawdę jest pomyłka, czasem robią głupie numery.

    Nie, onej jeszcze nie ma, JESZCZE.

    OdpowiedzUsuń