poniedziałek, 24 marca 2014

Niedziela dotrwania do finału dnia... i niespodziewany wtręt kosmetyczny

    Dziś dopadła Niezaradną poważna dolegliwość w postaci zdegustowania wszystkim.

    Po pierwsze - ledwo otworzyła oczy, poczuła się dennie. Po drugie - ledwo wstała z łóżka, poczuła, że ma ochotę rzucić się w nie z powrotem. Po trzecie, czwarte i fyfnaste - wszystko, oprócz Dwójki i paru jeszcze członków rodziny, napawało ją znudzeniem i irytacją.

    Z potencjalnym tworzeniem własnych notek blogowych na czele.

    W tej sytuacji - bez ozdobników, wstępów i omówień: Niezaradnej skończył się krem. I był to najbardziej ekonomiczny krem na świecie. Jest nad czym drzeć szaty.

     Krem wygląda tak:



     Ma zatem blaszane pudełeczko o słusznej wielkości - 150 ml. A że jest polecany jako krem dla całej rodziny i eko od pierwszego do ostatniego składnika, można się nim traktować bez obaw. Zwłaszcza jak się ma suchą skórę, jak Niezaradna. Niezaradna używała tego opakowania od października do zeszłego tygodnia. Dołączywszy do tego fakt, że zapłaciła za nie ok. 10 złotych (wypatrujcie jak sępy plajtujących sklepów, a obłowicie się za bezcen!) - nigdy nie miała tańszego kremu. Rewelacyjnej jakości.

    W zeszłym tygodniu wyczyściła pudełko do poziomu: lustro. I stało się nieuchronne: została bez kremu.

    Najpierw uratowały ją dwie próbki oilatum, które pośród różnych innych, Jeszcze Mąż zdobył w aptece. Kupował termometr elektroniczny, stanowczo przekraczający możliwości jego kieszeni. Zatem zażądał rekompensaty. Niezaradna x razy płaci w aptece sumy przekraczające możliwości jej kieszeni. Ale baterię próbek dostaje tylko Jeszcze Mąż. Nie szkodzi. Ważne, że są, choćby za cenę flirtów farmaceutycznych Jeszcze Męża.

     Wczoraj Niezaradna wycisnęła ostatnią próbkę. Sytuacja stała się dramatyczna, trzeba było zdobyć coś do wklepania. Między innymi taki cel przyświecał Niezaradnej, gdy rzuciła hasło ekonomicznej niedzieli. Czyli tej z wizytą u dziadków. Podczas której Niezaradna wydębiła od matki swej 21 kropel olejku arganowego.

     Dziś o innej ekonomicznej wersji pielęgnacji, zalecanej zwłaszcza dla kobiet zaawansowanych wiekowo.

     I znów zero kompromisów, gołodupna kobieta też może mieć jakość deluxe!

     Kiedy bieda i inne zmartwienia chcą Wam zrujnować urodę - kopa w nie olejkiem arganowym!

     Kliknięte w link? I pytacie - niby jak to ma być ekonomiczne? I jakim cudem Niezaradną na to stać?

     No jasne, że nie stać. Niezaradna kupuje w aptecznych opakowaniach na skromniejsze ilości mililitrów - w tym miejscu. I miesza olejek z kwasem hialuronowym i panthenolem. Kupując po 60 ml z każdej substancji otrzymuje mazidło, które starcza na niebotycznie długo. I jest niebotycznie dobrej jakości.

     Jeżeli w tym miejscu którąś z Czytelniczek ogarnęła zgroza na myśl o tym mieszaniu - przypomina się, że Niezaradna jest naprawdę niezaradna. I ma wszelkie znamiona chujowej pani domu. Zatem jeżeli myślicie, że wytwarza ona do swej gęby coś skomplikowanego, to powinniście chyba odnowić lekturę blogu.

     Teraz przepis na alchemię by Niezaradna:

     Macie trzy buteleczki, o takie:




     Każda jest zamknięta. Jedna zawiera olejek. Druga kwas. Trzecia panthenol. Wszystko dobroczynne i cenne. Ale jak sobie wyciśniecie na dłoń wszystkie trzy (ociupinkę każdej!) i wymieszacie, a następnie przeniesiecie na oblicze i posmarujecie - raz, że będziecie mogły smarować i smarować. Dwa, że będzie to serum młodości. Absolutnie rewelacyjne. I starczy Wam na dłużej niż krem, każdy, jaki nabywacie teraz.

    Czy lico się błyszczy po zapodaniu olejku i dwóch żeli (bo taką formę mają kwas hialuronowy i panthenol)?

     Jasne, że się błyszczy. Przynajmniej u Niezaradnej.

    Jak używacie pudru i innych takich - poradzicie sobie.

 
..............................................................................................................................................................


   Niezaradna z góry przeprasza urażonych facetów za zwracanie się dziś w stronę Czytelniczek. Nie zamierzała Was, drodzy Panowie, dyskryminować. Samo wyszło. Może dlatego, że Jeszcze Mąż jest daleki od zapału ku pielęgnacji swej cery. A Niezaradna najczęściej na niego właśnie wpada.

   I jeszcze coś - to kolejny wpis do sponsorowania. Aż się prosi! Sponsorzy! Widzicie, że kradnie się Wam zdjęcia? Może coś mi w zamian za reklamę?

10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. A na co? Bo ja tylko jedną miałam na kremowanie rąk. Znasz jeszcze jakąś o lżejszej konsystencji?

      Usuń
    2. Niemowlaki się tym smaruje. Jakieś 2-3 zł w aptece. Tłuste - fakt, ale nakładasz na noc i a w ciemnościach nie widać, jak się świeci :-D

      Usuń
  2. No dziewczyny ja widzę, że tu się robi prawdziwy poradnik:) Ja sobie wszytsko notuję w pamięci, i będę próbowała, bo u mnie z jakością skóry cienko bardzo.
    A ten krem lavera nadaje się do całego ciała?
    Niezaradna, a próbowałaś olejku arganowego na włosy? Bo ja owszem i potwornie mi je przetłuścił mimo że użyłam jak na lekarstwo i spłukałam. Ale do skóry jest świetny. Ma tylko jedną wadę. Mój pies za nim przepada. I o ile, gdy nie ma dostępu do dłoni posmarowanych zwyczajnym kremem, odchodzi, o tyle gdy wyczuje argan, siedzi i mruczy jak kot do waleriany:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lavery nie używałam do całego ciała, do całego ciała mam coś jeszcze innego za bezcen, z apteki :). Wkleję przy okazji ze zdjęciem.

      Olejowanie włosów to temat rzeka, też będzie - ja obecnie olejuję zwykłą oliwką z oliwek, bo akurat mam :). Też wrócę.

      Co do przyciągania zwierząt domowych - ha, widzisz, Kochana. Tego nie przewidziałam, bo na razie za psiaka robi Świrus, za kota Gburka :).

      Usuń
    2. Ja jeszcze w sprawie olejowania buzi. Kupiłam olejek z tej firmy na "A" z Rossmanna (Alterra?) dodałam olejek rycynowy - chyba ok?
      I kupiłam jakąś szmatkę z mikrofibry, nie wiem czy do twarzy, chyba uniwersalna po prostu.
      Nakładasz tłuste na dziób i co dalej? Można zetrzeć mikrofibrą czy trzeba ją położyć na buzi i czekać, aż się wchłonie?

      Usuń
  3. ech.......Niezaradna jesteś bardziej zaradna niż ci sie wydaje.Ja na dzień używan taniego kremu nawilżającego np jakas tam ziaja a na noc sam argan.Dzieki za wpis jak zwykle pocieszający duszę.pozdrawiam -Wiolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiolino, ja też przedtem kupowałam jaką taką Ziaję, którą dostałam za 8 zł na najniższej półce w Rossmanie. Ale potem wylądowałam na jednym takim forum, gdzie mnóstwo mądrych bab, eko i w ogóle świadomych, to zaczęłam eko używać, bo ta mieszanka mi wychodzi najtaniej :). Ale w ogóle często eko wychodzi najtaniej :).

      Niezaradna jestem jak zawsze, ale czasem trafię na dobre miejsce w sieci, to podkradam pomysły :).

      Usuń
  4. Czuję się zainspirowana :) wypróbuję, a jakże. Dzięki Ci, dobra kobieto, za ratowanie budżetu mego. Niech Bóg w miękkim licu, czystym nosie i zdrowym płucu wynagrodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzekłaś. Niech wynagradza, a co :) !

      A jak coś z próbami nie wypali, to wal, napiszę co to może być.

      Usuń