Patrząc na to z tej perspektywy nic tylko się pochlastać.
A w dupę.
Chlastania nie będzie. Ani nawet wyglądania końca świata. Niezaradna bowiem, mimo:
- swego wieku zgorzknienia na karku
- dziesięciu złotych na koncie (Jeszcze Mąż zasilił je, by miała czym zapłacić za przedszkole. Auć. Jej działka)
- i niepewnej sytuacji na froncie małżeńskim (sama miłość nie starczy, o nie)
Nie jest to łatwe. Boli często jak diabli. I człowiek ma ochotę machnąć ręką. Zagryźć zęby i ustąpić dla świętego spokoju.
Ale rezygnacja to nie jest święty spokój.
Zatem.
Po kawałeczku.
Dziś to mnie ucieszyło.
Dziś tu nie ustąpiłam.
A to - dla mnie.
Tak, cieszy mnie to i mam w dupie, czy wypada.
Jestem warta więcej niż dostałam.
Chcę więcej.
Przeczekam ten moment, bo już widzę jutro.
I to jutro w końcu szeroko się uśmiechnie.
A na dziś ja tylko uśmiecham się, bo zaraz obejrzę ten głupawy serial, który lubię i zapomnę o.
Niespodzianki się zdarzają.
Bajki do końca nie kłamią.
Szczęście jest dziś. Ma postać dobrych słów w złej chwili.
Wpis nietypowy, bo i sytuacja dedykacji się nie trafiła do tej pory. Ale kto mówi, że nie może?
Niezaradna rządzi na tym poletku.
I ten wpis jest dla Ciebie, Marta. Z podziękowaniem za wiele dobrych słów w złej chwili.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz