wtorek, 25 marca 2014

Z inspiracji Mamy Płaczoliny - o czasie i pisaniu książek




     Dzisiejszy wpis to częściowo inspiracja Mamy Płaczoliny, która w ogóle jakoś dziś co rusz inspiruje, a częściowo kwestia ogólnego poczucia beznadziei, które dziś dopadło Niezaradną. Wczoraj znalazła na swym prywatnym fejsie coś takiego:



    A ponieważ już raz miała w tym roku moment fejsowo-proroczy, to i tym razem nadszedł ten czas. Bez ogródek i zawoalowań - stanąć trzeba twarzą w twarz z faktem: nic nie wskazuje na to, by Niezaradna miała znaleźć w Dziurze robotę inną niż na kasie albo na akwizycji. Bo na szmacie to już mniej pewne, choć tym by już nie pogardziła.

    Bo nie wiecie o tym, drodzy Czytelnicy, ale między słowami tu, to Niezaradna zdążyła zadzwonić do swego drugiego znajomego polityka z jakieś dwa tygodnie temu. Efekty rozmowy z tym pierwszym już znacie. Jeżeli zdradzi się Wam tu tyle. że drugi wypadł równie serdecznie i obiecująco jak pierwszy, to zrozumiecie, że czekanie na pracę w Dziurze, może być czekaniem na coś, co się nigdy nie wydarzy.

    Dziś - żeby nie było - przejrzała jeszcze, jakie są Dziurowe agencje reklamowe, bo tam by mogła iść. No i wychodzi na to, że jednak nie ma gdzie iść. Bo nie jest jednak biegłym grafikiem komputerowym, a kogo innego tam nie trzeba. Najdłuższe teksty, jakie mają agencje reklamowe w swej ofercie, to te na wizytówkach.

    W tej sytuacji J.K. Rowling już dawno pisała Harrego Pottera. A że Niezaradnej na jednym strasznie poważnym teście wyszło, że po drodze jej z tą panią... Tak, Niezaradna już wiele razu myślała o tym, że powinna napisać światowy hit. Choćby był to "Zmierzch" albo inne "Oblicza Greya". Choćby wstydziła się tego podpisać swym własnym nazwiskiem.

    Czy Niezaradna podołałaby technicznie? A czemu nie? Gadać potrafi, ale pisać jeszcze lepiej (I dłużej. I dość płynnie). Czy wypłodziłaby fabułę? Zapewne tak. Na studiach będąc wymyślała takie dla zabawy. "Zmierzch" zdaje się też tam padł - w każdym razie jakaś miłość przeklęta na tle nadprzyrodzonym była. Żadna sztuka napisać kicz. I żeby było do płakania.

    W czym zatem problem? W czasie. Nie, Niezaradna nie napisze, że go nie ma. Bo - jak się klarowało dopiero co w komencie na blogu Mamy Płaczoliny - nigdy nie jest tak, że nie ma w ogóle czasu. Nie ma czasu akurat na ten cel.

    Kto pisze bestsellery? Samotna w tamtym czasie i bezrobotna J.K. Rowling. Pozostające na utrzymaniu męża panie, którym ów mąż pozostawia komfort w postaci czasu na pisanie, z którego nie wiadomo co będzie. Reymont, który zaliczył katastrofę kolejową. Poturbowało go, jasne, ale od tej pory już zawsze miał czas na pisanie książek. Nie martwił się o utrzymanie, bo miał odszkodowanie. Ale w ogóle facetom zawsze było prościej. Kobietom wtedy, jak były samotne albo mąż zapewniał chlebek powszedni z masełkiem.

   Bo kto pisze, potrzebuje komfortu czasu i samotności.

   Niezaradna nie ma ani komfortu ani samotności. Co do pierwszego - ubolewa. Co do drugiego - mniej.

   Pisarz to jednostka aspołeczna jakoś. Nawet grafoman. Kto dużo pisze, tego dużo nie ma z innym człowiekiem. Kto dużo pisze, nie wiedząc co z tego będzie, ten musi mieć komfort, że może sobie na to pozwolić. Niezaradna nie może. Bo portal-misja, bo Klienci, bo blog za kasę, bo teksty SEO...

   Ten blog to już jest luksus, na który tak naprawdę Niezaradna nie powinna sobie pozwalać. No i "kto dużo pisze - tego dużo nie ma z innym człowiekiem" - ten wpis się ponad normę wydłużył...

   To znaczy, że czas go skończyć, gdy jeszcze się gada z Jeszcze Mężem.

 
 

 

 

7 komentarzy:

  1. Ale ile przyjemności z tego pisania :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. No skądś są te długie wpisy :). I nie jest to masochizm ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba sobie robić przyjemności, zwłaszcza jak są one potem ku przyjemności reszty (tzn. czytaczy bloga :-).

      Usuń
  3. Ja już dawno widziałam Cię w roli autorki jakiegoś bestsellera. I myślę, że co ma wisieć nie utonie. A narazie, by się Twój talent nie marnował, pisz dla nas na blogu:)

    OdpowiedzUsuń
  4. a ja przeczytałam kiedyś coś takiego (dokładnie nie pamiętam gdzie), że jak się nie ma czasu, to zawsze zostają "międzyczasy" :) i do mnie to przemawia. podobnie zresztą jak teoria wyboru na co ten zaganiany czas idzie. to wypiję dziś jego zdrowie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiecie Wy co? Wypatrujcie Wy zbiorowej odpowiedzi niebawem w postach!

    OdpowiedzUsuń
  6. a ile przyjemnosci z czytania, zwlaszcza, ze duzo wlasnych rozterek odnajduje :)

    OdpowiedzUsuń